13 marca 2014

Rozdział 6: Niebezpieczeństwo



W pogrążonym w półmroku pomieszczeniu stało dwóch mężczyzn. Po ich gestykulacji siedząca na dachu pobliskiego budynku Konan od razu wywnioskowała, że nie prowadzą miłej rozmowy. Wysoki brunet ze skrzyżowanymi rękami na piersiach aktualnie wywiercał wzrokiem dziurę w plecach swojego rozmówcy. Ten tylko prychnął z zażenowaniem, po czym podszedł do biurka. Słabe światło księżyca, które wreszcie przedarło się przez odmęty ciemności, oświetliło jego spokojną twarz. Przymknął na chwilę nietypowe fioletowe oczy, a kiedy je otworzył, stoczył niemą bitwę na spojrzenia z „Tygrysem”.

- Potrzebuję nowych ludzi, jeśli mam iść na tą misję – stwierdził sucho Uchiha i zaczął bawić się paznokciami. Jako jedyny członek organizacji zachował ich naturalny kolor. Kompletnie zignorował także rozkaz noszenia standardowych płaszczy Akatsuki, uznając to za totalną głupotę. Wolał pozostać przy zwykłej czarnej pelerynie, dzięki czemu, jak twierdził, nie wyróżniał się z tłumu. Jedynym znakiem rozpoznawczym przynależności do grupy przestępczej, na jaki się zgodził, była niewielka zawieszka w kształcie chmurki oraz hebanowy pierścień z szkarłatnym środkiem.
- Nie mogę ci ich dać – uciął krótko rudowłosy mężczyzna i zaczął przeglądać dokumenty leżące na stole. – Ostatnią wolną dwójkę wziął Kisame – wyjaśnił pod naglącym spojrzeniem bruneta. – Poza tym to nie moja wina, że zabiłeś swoich towarzyszy na ostatniej misji.
- Wykazali się nieposłuszeństwem, to dlatego. Gdyby nie zignorowali mojego zakazu, nie spotkałaby ich kara – odpowiedział lodowatym tonem Toshiro.
- Nie obchodzi mnie, co zrobili. Dostałeś już swoich ludzi. Nikogo wolnego i tak nie ma, więc sam będziesz musiał sobie jakoś poradzić – powiedział, nie odrywając nawet wzroku od papierów. – Coś jeszcze? – spytał, gdy Uchiha dalej stał w tym samym miejscu.
- Niee… Niiic… - wycedził przez zęby shinobi.

Zmrużył czerwone tęczówki wpatrzone z nienawiścią w siedzącego obok mężczyznę, a następnie obrócił się błyskawicznie i wyszedł szybko z pomieszczenia, trzaskając przy tym mosiężnymi drzwiami.
Pośpiesznie przemierzał istny labirynt korytarzy, znajdujący się pod siedzibą przywódcy Akatsuki. Jego donośne kroki odbijały się głuchym echem od kamiennej posadzki. Szeregi pochodni, jakie zostawiał za sobą, próbowały bezskutecznie rozświetlić ciemną otchłań ciągnącego się w nieskończoność tunelu. Po obu stronach ustawione były w równych odstępach setki identycznych, mahoniowych drzwi. Pomimo tego że był tu od niedawna, drogę przez tą plątaninę korytarzy znał na pamięć. Musiał znać.
Skręcił raptownie w jakiś niewielki zaułek, minął kilka takich samych, drewnianych prostokątów i stanął przed wejściem do przedostatniego pomieszczenia w tym ciemnym zakątku. Wszedł szybko do środka, podszedł do wiekowego biurka i rzucił płaszcz na łóżko. Zacisnął wargi w wąską kreskę i uderzył pięścią w blat.
- Pierdolony skurwiel! – zaklął i pomasował bolącą dłoń. Rzucił wiązankę siarczystych przekleństw pod adresem przywódcy organizacji, gdy nagle drgnął. Odwrócił się momentalnie, wyjmując katanę z pochwy i aktywując sharingana. Zlustrował uważnym wzrokiem każdy kąt pokoju, po czym skupił go na postaci opierającej się beztrosko o przeciwległą ścianę.

- To tylko ty. – Dezaktywował technikę, lecz dalej trzymał broń w opuszczonej ręce.
- Odłóż to chłopcze. Obaj wiemy, że nie masz ze mną żadnych szans – wysyczał tajemniczy przybysz i uśmiechnął się złowrogo. – Poza tym nie przyszedłem tu, żeby walczyć. Mam dla ciebie pewną propozycję …
- Nie masz nic, czego bym chciał – warknął Toshiro, ale wsunął katanę z powrotem do futerału przy pasie.
- Czy aby na pewno? – zaczął sannin z chytrym wyrazem twarzy. Odepchnął się lekko od ściany i wyszedł z cienia. – Pragniesz zemsty, prawda? Zemsty na tych, którzy cię zdradzili. Odrzucili. Muszą zastać ukarani, czyż nie? Ale sam nie dasz rady. Jednakże mogę ci w tym pomóc. Co powiesz na taki układ? Przysługa za przysługę.
- Czego chcesz w zamian? – spytał pozbawionym emocji głosem.
- Niczego specjalnego. Chcę tylko, abyś dostarczył do jednej z moich kryjówek pewną osobę. Szczegółów dowiesz się w swoim czasie… - odparł przebiegle. – Zatem? Jaka jest twoja odpowiedź? – Toshiro zamknął na chwilę powieki. Kiedy je otworzył, spojrzał w bursztynowe oczy wiecznie przepełnione naturalną złośliwością.
- Wchodzę w to – rzekł w końcu i pokusił się na delikatny uśmiech.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stał przy starym biurku wpatrzony w ostrze swojej katany. Od pamiętnej rozmowy z Orochimaru minęły cztery lata. Cztery długie lata poświęcone na starannych przygotowaniach. Niełatwo było wykonywać misje od Akatsuki i tym samym potajemnie obserwować Wioskę Liścia. Pocieszał się jednak myślą, że rozstrzygnięcie miało nastąpić już jutro. Wszystko od dawna było zaplanowane na ten właśnie dzień. Dzień, w który ostatecznie zaprzepaści szansę na powrót do Konohy. Dzień, w którym straci resztki szacunku u obywateli osady. W którym miał ją porwać. Osobę tak ważną dla samego Orochimaru.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł wężowy sannin. Nigdy nie pukał. Toshiro zdążył się już do tego przyzwyczaić. Westchnął w myślach i obrócił się powoli.

- Gotowy? – spytał przybysz swoim syczącym, chłodnym głosem.
- Tak… - odparł Uchiha. Jego tęczówki momentalnie zmieniły barwę z jasnoseledynowej na szkarłatną. Schował szablę do pochwy i zarzucił na plecy czarną niczym bezgwiezdna noc pelerynę. – Możemy ruszać…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~ Tydzień wcześniej ~

Fioletowowłosa kunoichi siedziała w salonie i oddawała się lekturze o zacnym tytule: „Co? Jak? Dlaczego? Czyli tajniki ninjutsu”. Poprawiła pomarańczowy koc, który zsunął jej się lekko z ramion i przetarła zmęczone oczy. Zapanowawszy nad potężnym ziewnięciem, położyła głowę na zimnym blacie stolika, zrzucając tym samym ogromny stos książek. Po chwili rozległ się szelest tysiąca kartek i huk uderzenia kilkunastu kilo o drewniane panele. Dziewiętnastoletnia dziewczyna zignorowała kompletnie ten hałas i przymknęła ciężkie powieki. Momentalnie ogarnęła ją błoga ciemność. Jej świadomość zaczęła powoli odpływać do upragnionej krainy snów. Ostatnim, co udało jej się zarejestrować, zanim udała się w ramiona Morfeusza, był cichy stukot opadającego na ziemię podręcznika.
Po, jak jej się wydawało, niecałej minucie, z drzemki wyrwał ją głośny krzyk:

- Mamo! Mamo! Zrobisz mi ramen?! Mamusiuuu! Proszęęę! – Jasnowłosy czterolatek ubrany w pomarańczową bluzę z kapturem i czarne spodnie wbiegł do pokoju i zaczął radośnie podskakiwać koło kanapy.
- Ugh… - Mitarashi wydała z siebie nieartykułowany dźwięk i otworzyła niechętnie oczy. Miała wrażenie, jakby dopiero co się położyła, choć wiedziała, że to niemożliwe, ponieważ na dworze już świtało. Przeciągnęła się leniwie i potarła zdrętwiały kark. Jej wszystkie mięśnie boleśnie zaprotestowały przeciwko takiemu traktowaniu. Kunoichi skrzywiła się lekko i wstała ospale z kanapy. W tym momencie do salonu wmaszerował dziarskim krokiem Kakashi. Ku zdzwonieniu dziewczyny, miał na sobie zwykłe granatowe spodnie i sweter w tym samym odcieniu.

- Hej! Jak się spało? – zapytał, po czym złapał blondyna wpół i przerzucił przez ramię.
- Nawet mnie nie wkurzaj, Kakashi. – Anko spiorunowała mężczyznę wzrokiem, lecz nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu, jaki pojawił się na jej twarzy, gdy Naruto bezskutecznie próbował się wyrwać z ucisku, krzycząc przy tym i piszcząc w niebogłosy. 
- Taaatooo! Puść mnieee! Aaaa! To łaskoczeee! Hahaaa! Postaw mnie! Tatooo! – wydzierał się młody Uzumaki.
- No już, już. Uspokój się. To tylko taka zabawa. – Hatake uśmiechnął się i postawił chłopczyka z powrotem na ziemi. – Chodź. Nie przeszkadzajmy mamie, bo coś czuję, że to się źle dla nas skończy... Zrobię ci coś do jedzenia. Co byś chciał?
- Ramen! – Blondyn wyszczerzył wszystkie zęby i pobiegł szybko do kuchni.

Patrzył w roztargnieniu jak czterolatek w ekspresowym tempie pochłania dopiero co przygotowane jedzenie. Aż trudno było uwierzyć, że mały tak uwielbia ten posiłek. Nieraz mogło zdawać się, że potrafi on zjeść tyle ramenu, ile sam waży.
Pomiędzy kolejnymi miskami Naruto paplał do niego coś radośnie, jednak Kakashi błądził myślami daleko od przestronnej kuchni. Ostatnimi czasy coraz częściej rozważał odejście z ANBU. Oznaczałoby to co prawda drastyczne zmniejszenie ilości wolnego czasu, jednakże Uzumaki nie potrzebował już ciągłej opieki. Poza tym rola kapitana stawała się coraz bardziej uciążliwa. To on był odpowiedzialny za tych wszystkich ludzi, którzy mu zaufali. I co im z tego przyszło? Duża część ledwo uszła z życiem… A co z tymi, którzy nie mieli tyle szczęścia? Czemu ja przeżyłem, a oni nie? Czym się od nich różniłem? Nie jestem wart więcej od nich… Nigdy nie będę… Jednym słowem… czuł się okropnie. Ostatnia misja zakończyła się fatalnie. Razem z grupką kilkunastu członków ANBU mieli złapać zgraję zaginionych ninja. Owszem, udało się ich pojmać, lecz było to raczej pyrrusowe zwycięstwo. Nie za taką cenę… Dalej czuł ich krew na rękach. Conocne koszmary wcale nie pomagały mu o tym zapomnieć. W ANBU nie ma miejsca na emocje. Trzeba je stłumić póki nie jest za późno… - ile osób już mu o tym mówiło? Nie potrafił zliczyć… Jednak mieli rację… Tak naprawdę decyzję podjął już dawno temu. Mimo tego dalej się wahał. Co mnie jeszcze w tym trzyma? Przecież jak nie odejdę, to zwariuję… Drużyna. Tak, jego drużyna. Narumi, Ryuki i Zoe. Co z nimi będzie? Jak zareagują na moje odejście? Co im powiem? Nieustannie zadawał sobie te pytania, oczekując błyskotliwej odpowiedzi...

- Tato! Słuchasz mnie w ogóle?! Tato!  
- Och, wybacz synu. Zamyśliłem się na chwilę. Coś mówiłeś?
- Ach, tato! – zawołał z oburzeniem. – Pytałem czy dzisiaj będziesz miał czas, aby ze mną potrenować!
- Hmm … Misję mam dopiero za kilka godzin… Zatem możemy ter…
- Taaaak! Dziękuję tato! A co będziemy dzisiaj ćwiczyć? Nauczysz mnie jak używać chakry? Chciałbym potrafić te kule ognia! Albo nie, przywołanie też jest świetne! Tato! Tato! A może genjutsu? Choć w sumie taijutsu także jest w porządku. A więc? Tato, powiedz!
- Jeju, spokojnie Naruto. Dowiesz się za chwilę. Zresztą tym razem to nie ode mnie będzie zależeć, co będziesz trenować.
- Ale jak to? O czym ty mówisz, tato?
- Haha, to tajemnica. Wsuwaj, wsuwaj. Będziesz potrzebował dzisiaj dużo energii.

Kakashi poczochrał blond czuprynę Uzumakiego, po czym skierował swoje kroki w stronę Anko. Dziewczyna wyglądała jak siedem nieszczęść. Fioletowe włosy upięte zwykle w luźną kitkę sterczały teraz we wszystkich możliwych kierunkach, tworząc tak zwany artystyczny nieład. Kilka luźnych kosmyków opadało na jej bladą twarz, zasłaniając już częściowo rozmazany, delikatny makijaż. Do tego podkrążone oczy tylko potęgowały efekt totalnego wyczerpania.

- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej – zaczął Hatake siadając koło kunoichi.
- A jak sądzisz? – spytała sarkastycznie. – Jak mam się czuć niby? Dzisiaj mam egzamin, Kakashi. Nie wiem czy pamiętasz.
- Mówiłem ci już, że zdasz ustny bez problemu. Przygotuj się raczej na kolejny etap.
- Haha, przetrwanie? Proszę cię! To jest chyba z tego najłatwiejsze.
- Skoro tak twierdzisz. Ja się tam nie będę kłócić. W końcu co ja tam mogę wiedzieć. Zdawałem na jonina czy jak?
- Kakashi!
- Heh, żartowałem, żartowałem. Spokojnie. Mam dla ciebie pewną propozycję. Odłóż wreszcie te książki. Przecież to wszystko wiesz. Nie ucz się na pamięć. To trzeba zrozumieć, nie wykuć.
- Łatwo ci mówić – burknęła, lecz zamknęła podręcznik.
- Od razu lepiej. Chodź się przewietrzyć. Dobrze ci to zrobi. Potrenujemy przy okazji trochę z Naruto, a ty sprawdzisz swoje umiejętności w walce ze mną, ok?
- No nie wiem… Mało zachęcająca propozycja…
- Ech… Dobra, dorzucę jeszcze dango…
- Kuszące, jednakże to dalej za mało. Jeśli mam poćwiczyć z młodym zamiast ciebie to oczekuję czegoś w zamian.
- Boże… Czy tak trudno powiedzieć wprost?
- No to może kolacja byłaby miłą odmianą? Oczywiście dango dalej pozostaje w umowie.
- Całkiem dużo chcesz za udzielenie pomocy – wymruczał białowłosy pod nosem.
- To adekwatna cena.
- Taaa… Zależy dla kogo… Ale niech ci będzie… - Kakashi wstał, po czym zawołał Naruto. – Naru! Idziemy na trening!
- Yeah! To z kim będziemy trenować? Tato! Powiedz!
- Z kim? Dzisiaj poćwiczysz z mamą…
- Z mamą? Naprawdę? Mamusiu, czego mnie nauczysz? Ninjutsu? Mamo!
- Heh, ciekawe jak długo będzie się z tego cieszyć… - Anko uśmiechnęła się złowieszczo do Kakashiego. – Ależ ty niecierpliwy – zganiła Uzumakiego. – Potrenujesz dzisiaj z prawdziwą bronią, a nie tym co ON – wyraźnie zaakcentowała ostatni wyraz i kontynuowała – ci daje.
- Anko, nie przesadzasz przypadkiem? – wtrącił się białowłosy, lecz zamilkł pod miażdżącym spojrzeniem kunoichi.
- Zamknij się Hatake. Wypełniam warunki umowy. To ode mnie zależy czym będzie ćwiczyć… Naruto chodź!

Wyszli na zewnątrz, gdzie powitał ich chłodny powiew wiatru. Był rześki poranek. Słońce wzeszło już kilkadziesiąt minut temu i teraz górowało nad osadą rozprzestrzeniając wszędzie nastrój radości i szczęścia. Wiosna zbliżała się wielkimi krokami, napełniając każdego chęcią do życia.

- Ok! To będzie idealne miejsce. Trzymaj – powiedziała Anko i podała blondynowi kaburę z bronią. – Czas cię nauczyć, jak się tym posługiwać. Zacznijmy od tego, że shurikena trzymamy w ten sposób. – Włożyła kciuk między ramiona gwiazdki, tym samym przyciskając broń do palca wskazującego. – Spróbuj sam. Dobrze. Teraz stań luźno na nogach, zbliż maksymalnie nadgarstek do przedramienia i przybliż rękę do klatki piersiowej. Idealnie. Widzisz tamto drzewo? To będzie twój dzisiejszy przeciwnik. Spróbuj trafić w nie z tej odległości. Pamiętaj, że przy rzucie liczy się kolejność wykonywanych ruchów. Całość pociąga bark. Dopiero potem prostujesz przedramię równocześnie przesuwając do przodu nadgarstek. Puszczasz broń wówczas, gdy dłoń znajdzie się na wprost twojego nosa. Nie wcześniej, ani nie później. Inaczej spudłujesz. Zrozumiałeś?
- Eee… strasznie to skomplikowane…
- Ech… Po prostu mnie obserwuj… - Mitarashi ze zrezygnowaniem pokręciła głową, po czym wykonała powoli piękny rzut do celu. Shuriken zatoczył niewielki łuk, by następnie wbić się z niemałą siłą w pień pobliskiego drzewa. – I co? Chyba jednak nie takie trudne, prawda?
- Wow! – Niebieskie oczy blondyna zaświeciły się z podekscytowania. – Ale super! Zobaczysz, zaraz to opanuję! – krzyknął chłopczyk i przyjął odpowiednią pozycję.

Anko tylko uśmiechnęła się lekko na widok kolejno spadających gwiazdek kilka metrów od celu i podeszła do siedzącego w cieniu Kakashiego. Jak zwykle towarzyszyła mu nieodłączna przyjaciółka – książka w pomarańczowej okładce.

- Jak możesz czytać coś tak potwornie kiczowatego? – Dziewczyna wskazała na tom „Eldorado” w dłoni białowłosego.
- Kiczowatego? To klasyka przecież.
- Mhm, wmawiaj sobie. Zwykły pornol i tyle…
- Nie znasz się po prostu. Wszyscy to czytają.
- Co jest z tym światem? Jak taki szajs może być tak bardzo znany...? Nie czytaj tego przy nim. Nie chcę, aby to dziecko miało tak samo spaczony umysł jak twój.
- Wiesz, że uwielbiam twoje hejty? – Kakashi nawet nie oderwał wzroku od książki.
- Naruto, ręka niżej! – zawołała Anko. – To fantastycznie. Jeszcze nieraz je usłyszysz – syknęła. – Zamiast TO czytać, lepiej zrobiłbyś coś przydatnego.
- Na przykład z tobą poćwiczył? – spytał z ironią w głosie zamykając lekturę.
- Na przykład – zgodziła się usatysfakcjonowana.
- Daję się stanowczo za łatwo manipulować… - powiedział załamany. – Ech… no dobrze, chodź. Jakieś konkretne zasady?
- 15 minut. Tyle czasu masz, aby powalić mnie na ziemie, stary pryku.
- Haha, nie przesadzaj. Mam dwadzieścia jeden lat.
- Wybacz, ale te siwe włosy sugerują coś innego.
- To nie jest siwy tylko bardzo jasny blond!
- Mhm, taa… jasne. Oczywiście, Kakashi… Trzy… dwa… jeden… zaczynamy!

Kunoichi błyskawicznie wyciągnęła kilka kunaiów, które rzuciła w mężczyznę stojącego z rękami w kieszeniach. Ten wykonał zgrabny unik i uśmiechnął się kpiąco pod maską. Natychmiast w miejsce, gdzie wylądował, pomknęła chmara węży. Białowłosy podskoczył do góry i odbił się od grzbietu największego z gadów. Wykonał szybko kilka pieczęci i posłał w kierunku dziewczyny kulę ognia. Anko wygięła się do tyłu tak, że jej dłonie dotknęły mokrej jeszcze od rosy trawy i odbiła w powietrze, mijając tym samym płonący pocisk. Wyjęła z kabury przy udzie cztery shurikeny i kawałek drutu. Wyćwiczonym ruchem zaczepiła linkę o broń i przywołała gigantycznego węża, który rzucił się na Kakashiego. Następnie poczekała na odpowiedni moment i, gdy Hatake znalazł się w powietrzu, cisnęła z całej siły srebrnymi gwiazdkami. Te oplotły ciasno ciało białowłosego, nie pozwalając na wykonanie żadnego ruchu. Dziewczyna skupiła chakrę w płucach, by po chwili wypuścić ją wraz z rozgrzanym powietrzem, które momentalnie zamieniło się w wielką chmurę ognia. Płomień przybrał kształt smoka i pomknął w stronę bezbronnego jonina. Kakashi patrzył z przerażeniem na zbliżające się szczęki potwora. Jednak, gdy pierwszy z języków ognia liznął jego ciało, Hatake rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie biały dym i drewniany pieniek. Mitarashi zaklęła pod nosem i obróciła się z bronią w ręku, kiedy nagle poczuła na swojej skórze zimny dotyk metalu. Zamarła i zerknęła powoli przez ramię. Stał za nią w beztroskiej pozie i z niemal wyzywającym spojrzeniem patrzył się na jej zaskoczoną twarz, jakby fakt, że może zabić ją w każdej chwili, nie robił na nim żadnego wrażenia.

- Prawie ci się udało – rzekł z niefrasobliwym uśmieszkiem.
- Prawie? Czy aby na pewno? – spytała cynicznie i zamieniła się w kupkę węży, które rzuciły się na nogi białowłosego. Ten zachwiał się i upadł na twardy grunt. Sekundę później pojawiła się Anko i wycelowała w jego brzuch tanto.
-  Co za ironia losu… Kto by pomyślał, że będziesz chciała mnie zabić prezentem, który sam ci kupiłem… Ech… Przegrałem… Przyznam, że nieźle walczyłaś, choć ostatnie zagranie była nieuczciwe…
- Nieuczciwe? Kochasiu, w świecie ninja nikt się tym nie przejmuje. W końcu w walce wszystko jest dozwolone… - Wyciągnęła do niego rękę, by pomóc mu wstać.
- Taa… Masz racje. – Hatake złapał jej dłoń i przycisnął do brzucha kunaia. – Właśnie przez swoją nieuwagę byłabyś martwa.
- Ej, nie oszukuj!
- Ktoś wcześniej mówił, że wszystkie chwyty są dozwolone…
- Kakashi! I tak stawiasz mi kolację!
- Dobrze, dobrze. Tak się tylko droczyłem. Leć już lepiej na egzamin. Nie chcesz się chyba spóźnić?
- Co?! Już tak późno?! Szlag! – Dziewczyna nawet się nie oglądając pomknęła do budynku. 
- Tato, co się stało mamie? – Kapitan ANBU odwrócił się na głos dziecinnego głosu.
- Nic takiego. Nie przejmuj się tym. Pokaż mi lepiej jak rzucasz do celu! Dobrze, przesuń lekko nogę do tyłu. Ok, w porządku. Nie wyginaj tak całego ciała, stój spokojniej.

Dwie godziny później blondyn cały zdyszany, słaniając się na nogach, padł na łóżko w swoim pokoju. Trening z shurikenami wbrew pozorom potrafił być bardzo męczący. Szczególnie, gdy trzeba było do tego wykonywać ćwiczenia fizyczne wzmacniające mięśnie ramion. Jęknął cicho na myśl o zakwasach, które niewątpliwie pojawią się za niedługo. Zamknął z ulgą powieki i pogrążył się w przyjemnym śnie…
Kakashi uchylił delikatnie drzwi do pokoju młodego ninjy i uśmiechnął się pod nosem. Na łóżku spał, a raczej leżał rozwalony na całej jego szerokości, Naruto. Z lekko rozchylonych ust wydobywały się od czasu do czasu senne pomruki, jego włosy sterczały we wszystkich możliwych kierunkach, a na łagodnej twarzy gościł nieskazitelny spokój. Hatake stał tak chwilę i patrzył na syna swojego mistrza, a następnie zamknął najciszej jak potrafił drzwi i wyszedł z budynku. Przed domem czekał już na niego mężczyzna ubrany w maskę zwierzęcia.

- Niezmiernie cieszę się, że się zgodziłeś, Ryuki. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Jesteś pewien, że dasz sobie radę?
- Jasne, stary. Możesz na mnie liczyć. W końcu to tylko kilka godzin.
- Wielkie dzięki. Naprawdę ratujesz mi życie. Dobra, muszę iść. Wrócę przed osiemnastą. Na razie! - Białowłosy założył na twarz drewnianą maskę, po czym rozpłynął się w kłębie białego dymu. 

Iseki westchnął ciężko wchodząc do domu. Poszedł do salonu i zapadł się w miękkim fotelu. Gdyby nie to, że Kakashi go o to prosił, to nigdy by się nie zgodził. Przed chwilą wrócił z ciężkiej misji, a czekało go jeszcze nie lada wyzwanie. Z tego co słyszał od przyjaciela, mały Uzumaki jest strasznie energiczny i nie cierpi się nudzić. Całe szczęście na razie śpi…

- Wujek Ryuki! – Fioletowowłosy zamarł na dźwięk piskliwego głosu. – Wujku, co tu robisz i gdzie jest tata?
- Cześć Naruto. Kakashi poszedł na misje. Powiedział, że wróci wieczorem, a do tego czasu ja się będę tobą zajmował. W takim razie… co chciałbyś robić?
- Bawić się w ninja! – niemal wykrzyczał blondyn. – Liczysz do pięćdziesięciu! – dodał na koniec i wybiegł z  pokoju.

Co za dzieciak… Podziwiam cię, Kakashi… - pomyślał członek ANBU i zaczął powoli liczyć. Gdy doszedł do magicznej liczby 50, zawołał głośno: „Szukam!” i wyszedł z salonu. Gdzie on może być? Pod stołem? Pusto… W szafie? Też czysto. Hmm… Za zasłonką? Nic… To może na zewn… - urwał swoje rozmyślania wyjrzawszy przez okno. Koło furtki czaiła się grupa co najmniej 10 zamaskowanych shinobi. Wszyscy byli uzbrojeni w miecze i niespotykane w Liściu bułaty o dziwnie zakrzywionym ostrzu. Kim oni do cholery są?! Ryuki dał nura za zasłonę i obserwował nieznajomych kątem oka. Podzielili się oni na dwuosobowe grupki. Jedna para ukryła się w koronie potężnego kasztanowca stojącego koło płotu. „Czujki”… Całkiem mądre zagranie… Pozostałe drużyny natomiast, rozproszyły się czym prędzej i, jak się domyślał Iseki, otoczyły dom. Huhu… Zapowiada się pracowity dzień…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mitarashi stanęła przed salą numer 203. Do środka ciągnęła się już niemała kolejka. Adepci stali przy drzwiach i próbowali cokolwiek podsłuchać, jednakże bariera trzymała się nieźle i nie przepuszczała żadnych odgłosów. Na korytarzu zapanowała aura niepokoju i skrajnego przerażenia. Zewsząd nacierały na nią ponure miny kolegów oraz niemal namacalna rozpacz koleżanek. Co poniektórzy próbowali wykuć coś na ostatni moment i powtarzali pod nosem tajemnicze regułki. Inni za to, w akcie totalnej desperacji, zaczęli walić głową w ścianę. Większość jednak patrzyła na to z dziwną miną i próbowała dalej sforsować antywłamaniowe drzwi. Anko załamała ręce nad stanem ludzi, z którymi żyła i zaczęła szukać wzrokiem kogokolwiek „normalnego”. Koło niej znajdowały się same nieznane twarze. Przebiegła spojrzeniem po osobach stojących dalej, gdy dostrzegła Ebisu. Już chciała rozpocząć dalsze poszukiwania, kiedy nagle rozległ się krzyk:

- Anko?! Hej, Anko! Tutaj! – To Genma wołał ją z drugiego końca korytarza. Kunoichi przebiła się przez tłum panikujących chuninów i stanęła obok niewielkiej grupki znajomych. Ujrzała uśmiechającego się do niej Aobę, bladszego niż zwykle Hayate, podenerwowanego Raido oraz żującego wykałaczkę Shiranuiego.
- Hej! Nie wiedziałam, że wy też w tym roku zdajecie… Ej, Hayate, wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? – spytała zmartwiona kunoichi.
- Tak, tak… To po prostu zwykłe przeziębienie – powiedział cicho chłopak i zaniósł się okropnym kaszlem. – Naprawdę nic mi nie jest – dodał, widząc jej sceptyczne spojrzenie.
- I jak? Lekki stres? – zagaił Aoba.
- Nawet mi nie gadaj! Zaraz tu zejdę. Jezu, nigdy się tak nie denerwowałam – wyznała Mitarashi, krzyżując ręce na piersiach. – Ach! Na co my tyle czekamy?! Gdzie oni są?!
- Anko, Anko! Spokojnie. Weź głęboki wdech, rozluźnij się i powoli wypuść powietrze - oznajmił Genma. – I co, pomogło?
- Nie… - zgasiła go dziewczyna, na co reszta przyjaciół wybuchnęła gromkim śmiechem.

Nagle drzwi do sali otwarły się i z pomieszczenia wyszedł potężny mężczyzna. Wszelkie rozmowy momentalnie ucichły, jakby wszyscy stracili na chwilę głos. Zapanowała nienaturalna cisza. Każda para oczu wlepiona była w postać stojącą w przejściu. Po korytarzu przebiegł ledwo słyszalny szmer. Adepci zaczęli się niecierpliwić. Jonin odczekał jeszcze kilka sekund, po czym zlustrował zbiorowisko znudzonym wzrokiem. Odchrząknął kilkukrotnie i zaczął:

- Witajcie! Nazywam się Konosuke Ozawa i będę waszym pierwszym egzaminatorem. Jak zapewne wiecie Egzamin na Jonina składa się z trzech części. Pierwszy etap to test wiedzy z zakresu ninjutsu, taijutsu oraz genjutsu w formie ustnej, drugi opiera się głównie o wasze umiejętności przywódcze, natomiast trzeci jest różny w zależności od profesji, jaką wybierzecie. Tak więc, jeśli nie ma pytań, pragnę ogłosić, że Egzamin na Jonina właśnie się rozpoczął! Będziecie wzywani pojedynczo do sali. Tam dostaniecie szereg pytań. Na każde z nich macie 2 minuty. Maksymalnie można uzyskać 20 punktów. Jeśli jednak odpowiecie źle, tracicie 2 punkty z waszej puli. Oprócz tego każde pytanie bez udzielonej odpowiedzi będzie was kosztowało 1 punkt. Aby przejść do następnego etapu trzeba zdobyć co najmniej 18 punktów… To chyba tyle z tego, co musicie wiedzieć… A, jeszcze jedno! Taka moja drobna rada… Nie próbujcie ściągać… W pokoju znajduje się grupa joninów, którzy będą was pilnować. W takim wypadku, życzę wszystkim powodzenia! A teraz zapraszam pierwszą osobę… Maki Hitomi! – zawołał i wszedł ze śmiertelnie bladą brunetką do pomieszczenia.
- No to już po mnie – wyszeptał Raido i ukrył twarz w dłoniach. – Jak ja mam niby zdobyć 18 punktów?! Przecież to niewykonalne!
- Ej, stary. Wyluzuj… 90% to wcale nie tak dużo… Poza tym pytania nie mogą być takie znowu trudne, nie? – pocieszał przyjaciela Genma.

Anko tylko westchnęła przeciągle i spojrzała w sufit myśląc o słowach Kakashiego. „Zdasz ustny bez problemu…”. Ciekawe czy na pewno… Obyś mówił prawdę, Hatake…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ryuki odszedł od okna i skierował się do kuchni. Muszę jak najszybciej znaleźć Naruto… Po przeszukaniu wszelkich możliwych kryjówek zaklął pod nosem i zawołał na cały głos:

- Naruto! Wygrałeś! Wyjdź już! – Chwilę później rozległ się cichy śmiech i czarny cień rzucił się mężczyźnie na szyje.
- Haha! Mam cię, wujku! – Wyszczerzył się radośnie młody Uzumaki i zeskoczył z pleców nieszczęsnego członka ANBU. – Byłem tuż obok! – Jonin odwrócił się i ujrzał obszerny koc leżący na kanapie.
- No, mały. Masz talent do krycia się. Kto by pomyślał, że schowasz się w takim miejscu… Pokażesz mi swój pokój? – spytał szybko fioletowowłosy i rozejrzał się niespokojnie.
- Jasne!

Czterolatek pobiegł korytarzem ciągnąc ninję za rękę. Minęli kilka pomieszczeń, a następnie stanęli przed niewielkim pokoikiem. Uwagę Ryukiego zwrócił wystrój, w którym od razu było widać kobiecą rękę. Wazon ze sporą ilością kwiatków stał na parapecie dodając całości odrobiny życia. Miodowe ściany komponowały się z pomarańczową narzutą na łóżko, a malutkie obrazki i zabawki stojące na półkach nadawały otoczeniu nieco dziecinnego klimatu. Po wejściu do środka chłopiec zaciągnął jonina pod szafkę z jakimiś kolorowymi figurkami i z ekscytacją opowiadał przedziwną historię. Iseki co jakiś czas przytakiwał głową, lecz tak naprawdę jego myśli krążyły wokół tajemniczych napastników.

- I wtedy on…
- Wybacz Naruto, ale muszę coś sprawdzić – przerwał mu ostentacyjnie Ryuki. – Ty na razie zostań tu i się stąd nigdzie nie ruszaj. Jak usłyszysz jakieś podejrzane dźwięki to… - urwał nagle, po czym zawołał – Naruto! NA ZIEMIE!

Chwilę potem rozległ się wybuch i kawałki szkła poleciały w powietrze. Członek ANBU wepchnął Uzumakiego pod łóżko, po czym dał nura pod stół. Nie był to jednak wymarzony azyl. Mężczyzna syknął, gdy jeden z odłamków wbił mu się w ramie, ale dalej siedział pod prowizoryczną ochroną. Kiedy szklane szczątki opadły w końcu na ziemie, wychynął ze swojej kryjówki i posłał w kierunku dziury w ścianie małą trąbę powietrzną. Usłyszał głośne przekleństwo i czyichś krzyk. Rzucił ostatnie spojrzenie na przerażoną twarz Naruto i wyszeptał: „Zostań tu. Zaraz wracam”. Następnie wybiegł z budynku, rzucając uprzednio trzema bombami dymnymi.
Gęsta, biała mgła wisiała w powietrzu skutecznie utrudniając widoczność. Siedział ukryty za jakimś drzewem i doglądał rannego towarzysza. Zaklął szpetnie na widok ilości krwi, która wypływała z obszernej rany na udzie. To nie miało tak wyglądać… Nikt ich nie uprzedził, że na miejscu pojawi się jonin. Według zleceniodawcy dzieciak miał być sam, a w najgorszym wypadku pod opieką nieutalentowanego chunina… Przeklęty klan Uchiha! Shinobi poprawił tandetną imitacje opatrunku na nodze swojego kolegi, a następnie wspiął się na drzewo i zlustrował wzrokiem otoczenie. Gdzie ich do cholery wcięło?! Grupa pierwsza powinna już tu dawno być! Nie ujrzawszy niczego specjalnego, zsunął się z powrotem na ziemie i obadał stan drugiego ninjy. Było z nim coraz gorzej. Oblał się zimnym potem, a jego twarz wykrzywiona była w niemym krzyku. Shinobi zacisnął pięści z bezsilności i patrzył na ciało trzęsące się w skurczach agonii. Nagle coś spadło na jego odsłoniętą rękę. Coś białego i miękkiego… Śnieg? O tej porze roku? Nie… To nie to… To przecież… Pióra…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejka do „sali tortur” zmniejszała się nieubłaganie. Na korytarzu ze wcześniejszych ponad 100 osób została mniej niż połowa. Zdenerwowanie reszty rosło z każdą minutą. Anko wraz z panikującym Raido oraz roześmianym Aobą stała pod ścianą i próbowała czymś zając rozszalałe myśli. Hayate i Genma niedawno zniknęli za drewnianymi drzwiami. Ciekawe jak im poszło? – pomyślała, po czym zapatrzyła się w przeciwległą ścianę. Z zamyślenia wyrwał ją nagły głos Raido.

- Nie, to bezsensu. I tak nie mam szans. Puść mnie Aoba! Jak zaraz stąd nie wyjdę, to oszaleje! Grr! Anko! Powiedz mu coś! – darł się Namiashi.
- Raido! Co w ciebie wstąpiło! Nie rób nam wiochy! Uspokój się człowieku! – próbował opanować przyjaciela „czterooki”.
- Jak mam się niby uspokoić?! Obleję to na pewno…
- Raido, zamknij się… - powiedziała cicho Anko.
- Nie wejdę tam! Widziałeś miny tych egzaminatorów? – Ciemnoskóry chunin nie zwracając uwagi na wypowiedź swojej koleżanki, kontynuował - Bo ja tak i…
- RAIDO! Jak się zaraz nie zamkniesz, to zapewniam cię, że będą to ostatnie słowa w twoim życiu! – ryknęła na mężczyznę, tracą resztki cierpliwości.
- Anko – zaczął Aoba.
- Mam nadzieje, że się rozumiemy… - syknęła rozłoszczona dziewczyna.
- Anko!
- Co znowu?!
- Wołają cię.
- Mitarashi Anko! Zapraszam do sali!  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Naruto leżąc pod łóżkiem, ściskał kurczowo w malutkiej dłoni zwykłego kunaia. Ostrze drgało co jakiś czas w rytmie bijącego jak oszalałe serca. Uzumaki z trudem powstrzymywał cieknące po policzkach łzy. Wujek Ryuki już długo nie wraca… A co jeśli mu się coś stało? Kim są ci ludzie? Czemu nas atakują? Wujku! Gdzie jesteś?! Ktoś tu idzie! Rozległo się głośne skrzypienie desek podłogowych. Chłopiec wstrzymał oddech i patrzył w przerażeniu na zbliżające się powoli czarne buty. Dystans zmniejszał się z każdą sekundą. Nagle kroki ucichły. Tajemniczy osobnik zatrzymał się niecały metr od kryjówki blondyna. Ciszę przerwało uderzenie szkarłatnej kropli o ziemię. Czterolatek zatkał sobie wolną ręką usta, tym samym tłumiąc niekontrolowany okrzyk. Przeraźliwy trzask dawno nie zginanych kolan wypełnił całe pomieszczenie. Naruto spostrzegł błysk metalu, a chwilę potem pojawiła się twarz oprawcy…
- Wujek Ryuki…? – pisnął chłopczyk i rzucił się blademu mężczyźnie na szyje.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Anko przełknęła ślinę i ruszyła przez tłum wystraszonych twarzy. Wchodząc do oświetlonego pomieszczenia, rzuciła ostatnie spojrzenie na Raido i Aobę. Odpowiedział jej podniesiony kciuk okularnika i krzyżyk w powietrzu ciemnoskórego. Drzwi za nią zamknęły się bezgłośnie. Kunoichi rozejrzała się po sali. Patrzyło na nią równo 14 par oczu. Dziesiątka joninów usadowiona była pod oknem. Na kolanach trzymali skórzane notatniki z zagadkowymi zapiskami. Pozostała dwójka osób w pokoju zajmowała natomiast miejsca za dębowym biurkiem. Jedną z nich był owy znudzony egzaminator. Siedząca koło niego czarnowłosa kobieta o surowym wyrazie twarzy spoglądała zza okularów połówek prosto w brązowe oczy Mitarashi.

- Dzień dobry. Została zapoznana pani ze wszystkimi zasadami egzaminu, prawda? – zapytała chłodno brunetka.
- Tak.
- Ma do nich pani jakieś pytania? Nie? W takim wypadku myślę, że możemy zaczynać. Czas zostanie włączony po usłyszeniu pytania. Konosuke…
- Oczywiście. Ekhem… Pierwsze pytanie… Treść będzie pojawiać się na tablicy. – Pstryknął palcami i na przeciwległej ścianie pojawiło się z nikąd polecenie do zadania. – Shuriken poruszając się po wyznaczonym łuku (na rysunku oznaczonym literą A) trafia w drzewo. Oblicz pod jakim kątem shinobi siedzący na skale musiałby rzucić bronią, aby trafić we wroga ukrytego za czterometrowym drzewem. Uwzględnij wiatr wiejący z południowego-zachodu o prędkości 10 km/h i powiedz jak wpłynie on na trajektorię lotu… Czas start!

Anko przebiegła wzrokiem po tekście i wytrzeszczyła oczy. O co w tym chodzi?! Spróbowała skupić się na zadaniu, jednakże wlepione w nią bezlitosne ślepia skutecznie rozpraszały uwagę. Zamknęła na chwilę powieki i rozegrała przedstawioną na rysunku sytuację w myślach.

- Odpowiedź brzmi: Musiałby rzucić shurikenem pod kątem 26 stopni. Wiatr spowoduje, że broń zboczy z kursu o 5 centymetrów w lewo patrząc z perspektywy siedzącego ninjy i trafi idealnie w nieosłonięty punkt pod metalowym naramiennikiem. – Zapadła nieprzyjemna cisza. Mitarashi przestąpiła ze zdenerwowania z nogi na nogę i wpatrzyła się w egzaminatora.
- Dobrze… Następne pytanie… - rzekł w końcu Konosuke, a dziewiętnastolatka odetchnęła z ulgą. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Grupa młodych adeptów stała pod wyjściem z sali egzaminacyjnej. Robiło się już coraz później i korytarz powoli się wyludniał. Znajomi dzielili się ze sobą emocjami oraz wynikami, a w razie czego pocieszali nawzajem i „najeżdżali” na trudność pytań.
Około 16:30 pod drzwiami sterczała już tylko niewielka ekipa przyjaciół. W jej skład wchodzili: Genma, Aoba, Hayate i Anko. Z daleko można było zauważyć, że humor im wyraźnie dopisywał. Cała czwórka zdała pierwszy etap bez większych problemów. Z najwyższymi notami wypadli Shiranui i, ku zdziwieniu wszystkich, Gekko. Pozostała dwójka także poradziła sobie znakomicie.
 Chunini rozmawiali o czymś radośnie, gdy drzwi do sali numer 203 nagle się otwarły.

- Pamiętajcie! Zero emocji – syknęła na przyjaciół Mitarashi i przybrała grobową minę. Męska cześć grupy podążyła za jej przykładem, kiedy z pomieszczenia wyszedł Raido i skierował swoje kroki od razu w ich stronę. Na jego twarzy gościł promienny uśmiech. Nie zważając na głuchą ciszę, jaka zapadła, jak tylko się pojawił, relacjonował z wypiekami na twarzy:
- Nie uwierzycie! Dostałem 18 punktów! Zdałem! Jestem w drugim etapie! Myślałem, że nie odpowiem na ostatnie pytanie! To był czysty strzał! Ej! Co wam jest… ? Nie cieszycie się? Jak wam poszło? Tylko nie mówcie mi, że… Nie, Nie, Nie. Nie wierzę! Nawet ty Genma? – Mężczyzna pokręcił głową. – Uh, to jest… przykro mi… No, ale przecież za pół roku można spróbować jeszcze raz, no i wiecie… - plątał się Namiashi. - Jezu, tak mi teraz głupio... Naprawdę przykro mi, że no...
- Hahaha! – Aoba nie powstrzymał się i wybuchnął serdecznym śmiechem. Po chwili reszta „spiskowców” dołączyła do niego. Zdezorientowany Raido stał w miejscu i patrzył na nich z niedowierzaniem. W końcu „okularnik” zlitował się nad ciemnoskórym i wyjaśnił – Kretynie! Nie wierzę, że dałeś się na to nabrać! Wszyscy zdaliśmy i to z lepszym wynikiem od ciebie!
- Co?! Ale… Ale… Po co to… ? Aoba! Ej! O co wam chodzi?! Genma z czego się ryjesz?! Nawet ty, Anko! Czy ktoś raczy mi wytłumaczyć z czego się śmiejecie?! - Przyjaciele zignorowali rozpaczliwe krzyki Namiashiego tarzając się po podłodze ze śmiechu.

Gdy w końcu udało im się opanować, pożegnali się i rozeszli do swoich domów. Kilka minut przed zachodem słońca Mitarashi stanęła oniemiała na widok rezydencji Hatake. Podwórko wyglądało, jakby rozegrała się tam niemała walka. Połamane gałęzie, gołe płaty ziemi, krew spływająca z liści… Ponadto brakowało fragmentu wschodniej ściany budynku… Wokół dziury leżały liczne kawałki szkła i desek. Anko otrząsnąwszy się z osłupienia, pobiegła czym prędzej do wejścia. Z impetem wparowała do środka z przyszykowanym do rzutu kunaiem. Pierwszym, co ujrzała, było zdumienie wpisane na twarzy podnoszącego się z fotela Ryukiego.

- Anko? Wszystko w porządku? – spytał zatroskany podchodząc ostrożnie bliżej.
- Słucham? Zaraz, zaraz… Czy TY mnie się pytasz, czy wszystko jest w porządku?! Ryuki! W pokoju Naruto brakuje jednej ściany, ogród wygląda jakby przeszło przez niego tornado, a ty jesteś cały we krwi! I jeszcze pytasz się mnie czy wszystko jest w porządku! Na miłość boską! Co się stało?! Jesteś ranny? Co z Naruto?
- Spokojnie… Nic się mu nie stało. Ale po kolei… O, witaj Kakashi. Dobrze, że jesteś. – Spojrzał ponad ramieniem kunoichi na stojącego w drzwiach przyjaciela. – Usiądźcie lepiej. To będzie dość długa opowieść – dodał i ruszył w stronę kanapy. Pozostała dwójka spojrzała na siebie wymownie i podążyła za Isekim.
- Tak więc… ? Ryuki, co się takiego tu wydarzyło? – zadał dręczące pytanie Hatake.
- Ech… Po twoim wyjściu, dziesiątka shinobich okrążyła dom. Nie zwlekając długo, przeprowadzili dywersyjny atak. Na szczęście byli tylko na poziomie przeciętnego chunina, więc jakoś dałem sobie radę. Nie obyło się co prawda bez strat. Próbowałem w jak największym stopniu ochronić wasz dom, przez co ucierpiał tylko ogród i wschodnia ściana.
- Przyszli po Naruto?
- Najpewniej tak… Niestety nie udało mi się wyciągnąć z nich żadnych informacji. Ostatni, którego zostawiłem przy życiu, sam popełnił samobójstwo… Zatem oprócz tego, że byli najemnikami, nic nie udało mi się ustalić… Przykro mi…
- Rozumiem… I tak mam wobec ciebie ogromny dług wdzięczności… Ryuki… Masz jakieś podejrzenia, co do tego, kto mógł ich nasłać… ?
- Wiem, o czym myślisz Kakashi, ale bez dowodów nic nie zdziałamy… Uchiha wyprą się wszelkich postawionych im zarzutów. Fugaku nie jest głupi. Nie da się tak łatwo przyłapać na spiskowaniu. Potrzebujemy solidnych argumentów…
- Których nie mamy… Ech… wiem, wiem… Ale nie możemy tego też tak zostawić… Poinformuję o tym zdarzeniu Trzeciego, a ty Ryuki powinieneś się udać do szpitala. Ta rana wygląda paskudnie…
- Przesadzasz. Wcale tak bardzo nie boli…
- Ryuki! – wtrąciła się Anko.
- Och, no dobrze. Skoro się aż tak o mnie troszczycie…
- Haha, chciałbyś! Po prostu nie chcemy, abyś dalej brudził nam tą krwią dywan – gospodarze zawołali wspólnie, po czym wybuchnęli serdecznym śmiechem.
- Taa… Widzę, że humor wam dzisiaj dopisuje… Ja się będę w takim razie zbierał. –
Wstał powoli trzymając się za ramię. – Naruto jest w twoim pokoju, Kakashi. Przed chwilą poszedł spać. Całe to wydarzenie mocno nim wstrząsnęło…
- Domyślam się. To straszne, że musiał oglądać takie rzeczy w tak młodym wieku… Jeszcze raz wielkie dzięki Ryuki za opiekę nad nim. Jakbyś kiedykolwiek czegoś potrzebował…
- Ej, stary. Starczy. Zrobiłeś dla mnie już dostatecznie dużo. Nie musisz się niczym odwdzięczać... A, właśnie! Anko! Jak ci poszło?
- Przeszłam do drugiego etapu!
- Rany, gratulacje! Więc kiedy będzie dalsza część? Z tego co pamiętam, to zawsze pierwsze dwa etapy odbywały się w tym samym dniu… - Zerknął na Kakashiego, który potwierdził jego słowa skinieniem głowy.
- Jeszcze nie wiadomo. Ze względu na ilość zdających musieli wszystko poprzesuwać. Poza tym w wiosce panuje wielkie zamieszanie z powodu egzaminu na chunina.
- Tak, słyszałem. Wszyscy przygotowują się na wielki przyjazd Kazekage… Dobra, lecę. Trzymajcie się! – rzucił na pożegnanie i wyszedł.
- A nie mówiłem? – powiedział Kakashi po zamknięciu drzwi. – Ustny od zawsze był najłatwiejszą częścią.
- Nawet nie zaczynaj, Hatake! – syknęła kunoichi i pomaszerowała w głąb domu. Mężczyzna odnotował, że zwróciła się do niego po nazwisku. Oznaczało to wkroczenie na niepewny grunt, a on wiedział jak nikt, co Mitarashi potrafi zrobić, gdy jest wkurzona. – Anko! Czekaj! – Rzucił się biegiem za dziewczyną zmierzającą do pokoju. Ta, udawszy, że go nie słyszy, weszła do pomieszczenia i stanęła koło łóżka, na którym smacznie spał blondyn. Do piersi kurczowo przyciskał pluszowego liska, którego dostał na pierwsze święta. Na jego twarzy malował się niezmącony niczym spokój, a w kącikach ust błąkał się delikatny uśmiech, zasłonięty częściowo przez jasne kosmyki włosów.
- Dlaczego akurat on musi przez to przechodzić? – wyszeptała, oparłszy głowę o pierś stojącego za nią mężczyzny. – Przecież to tylko dziecko… Czy ich chore ambicje naprawdę nie mają żadnych granic…?
- Fugaku nie jest człowiekiem, który przejmuje się dobrem innych. Zależy mu jedynie na własnym klanie. Jego nacjonalistyczne podejście sprawia, że poświęcane są pojedyncze jednostki. Oczywiście dla dobra ogółu… Aby klan Uchiha mógł odzyskać dawną pozycję, musi pozbyć się wszelkich przeszkód, a „demoniczny dzieciak” jest jedną z nich… Jednakże… Fugaku go niedocenia. Naruto jest silny. Silniejszy niż mogłoby się zdawać. Wielka wola walki i determinacja mają potężną moc. Czasami większą od wszelkich technik… Poza tym przecież nie jest sam, czyż nie? – Uśmiechnął się lekko do niej.
- Masz racje. Po raz kolejny zresztą… - powiedziała odwzajemniając gest. – Jak ty to robisz?
- Heh, no widzisz. Ma się to coś po prostu – odparł ze śmiechem.
- Twoja skromność mnie czasami powala… - Brew fioletowowłosej zaczęła drgać niebezpiecznie. – Swoją drogą, to co z tą dzisiejszą kolacją? Wiesz, że ci nie odpuszczę.
- Haha, oczywiście, że jestem skromny. Śmiesz w to wątpić? Zaraz, dzisiejszą? Nie przypominam sobie, abyśmy umawiali się na jakiś konkretny termin.
- Za to ja doskonale pamiętam. Powiedziałeś wyraźnie, że dziś wieczorem.
- Dlaczego kobiety ciągle próbują nam wcisnąć jakiś kit…? – wymruczał pod nosem z zażenowaną miną. – Ech… I tak mieliśmy iść dzisiaj, więc obyłoby się bez tych kłamstw… Stolik mamy zarezerwowany na siódmą, więc jeszcze jest trochę czasu…
- Co?! Siódmą?! Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?! Przecież muszę się przygotować! – zawołała, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Ale nie ma nawet szóstej… - Anko całkowicie zignorowała jego słowa i pomknęła ku łazience.

Po starannych „przygotowaniach”, które zakończyły się równo o osiemnastej czterdzieści pięć, Mitarashi wraz z Hatake wyszła z domu, uprzednio stworzywszy po jednej swojej replice. Kilkanaście minut później znaleźli się w elegancko wystrojonym budynku. Unoszący się wszędzie słodkawy, luksusowy zapach wanilii atakował nozdrza już przy wejściu. W środku dominowała natomiast biel połączona z subtelnym ecru. Bogato zdobione, ciemnoorzechowe stoliki ustawione były przy oknie w taki sposób, że klienci mieli doskonały widok na rozświetloną pięknie kwiecistą uliczkę. Całości dodawał uroku kryształowy żyrandol zwisający majestatycznie z pozłacanego sufitu. Nie było wątpliwości, że za wystrojenie tej restauracji właściciel musiał zapłacić niemałą fortunę.
Usiadłszy na wyznaczonym miejscu, rozpoczęli przyjemną rozmowę kręcącą się głównie wokół egzaminu na jonina oraz odejścia Kakashiego z ANBU. Co prawda roztrząsali już ten temat z milion razy, lecz mimo to Hatake nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

- Dlaczego się wahasz? – spytała lustrując go wzrokiem. Musiała przyznać, że wyglądał wprost nieziemsko w czarnym garniturze i nie dopiętej koszuli. Wszystko psuła tylko ta przeklęta maska… Czy on chociaż raz nie może jej zdjąć?! Potrząsnęła delikatnie kieliszkiem, przez co na powierzchni rubinowego płynu utworzyły się liczne okręgi. Wypiła łyk słodkiego trunku, po czym napełniła ponownie puste naczynie. – Przecież wiesz, że musisz odejść…
- Ech… To nie jest takie łatwe. Oni są moją drużyną. Nie mogę ich tak po prostu opuścić… Za wiele im zawdzięczam, żeby powiedzieć: „Wybaczcie, ale mam już dość. Znajdźcie sobie innego kretyna na stanowisko kapitana. Ja tam wolę wieść spokojne życie jonina…”. Nie, Anko. Zasługują na o wiele więcej… Zdecydowanie więcej… Zresztą skończmy już ten temat. Naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać – uciął ostro, tracąc powoli cierpliwość.
- Dobrze, dobrze. Jak chcesz. – Wzruszyła obojętnie ramionami i zanurzyła usta w alkoholu. – A właśnie. Mówiłeś, że zorganizowałeś tą kolacje specjalnie, żeby uczcić moje przejście do drugiego etapu egzaminu. A co jakby mi się nie udało? - Pomińmy, że prawie się tak stało…
- Hmm… Co bym wtedy zrobił…? To chyba jasne. Przecież mnie znasz. Wtedy poszedł bym na romantyczną kolacje z Zoe – powiedział poważnym tonem patrząc w jej brązowe tęczówki. Zapadła krótka cisza. Po chwili, jak na zawołanie, niemal równocześnie parsknęli radosnym śmiechem.
- Haha, niestety muszę cię rozczarować, Panie Idealny. Twoja wybranka serca już kogoś ma na oku i z pewnością nie jest to osoba siedząca przede mną.
- Słucham?
- Heh, coś się jednak niezbyt interesujesz swoją drużyną, jak o tym nie wiesz – stwierdziła z uśmiechem.
- O czym ty mówisz w ogóle?
- Ach, Kakashi, Kakashi. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. – Ostatnio zaczęła mnie ciągle wypytywać o Ryukiego. Co o nim sądzę? I tak dalej.
- No i?
- No i?! Boże, Kakashi! Ogarnij się choć trochę! – Spojrzała na niego z politowaniem. – Halo, tu ziemia! – Pomachała mu dłonią przed oczami. – Zoe i Ryuki. Przecież to chyba jasne!

Podobna dyskusja toczyła się jeszcze przez ponad półtorej godziny. Ten wieczór można było zaliczyć do naprawdę udanych. Często żartowali i śmiali się do rozpuku. Wraz z ilością opróżnionych kieliszków rozmowa schodziła na coraz bardziej przyziemne tematy. Do sukcesów Mitarashi na pewno można było zaliczyć nakłonienie w jakiś cudowny sposób białowłosego na krótki taniec. Dlatego też do domu dotarli dopiero po północy.
Weszli do pogrążonego w półmroku salonu. Poruszając się po omacku próbowali przemieścić się do korytarza. Nagle jednak Anko potknęła się o róg miętowego dywanu i złapała się najbliższej rzeczy w zasięgu ręki, by nie upaść. Okazało się nią ramię zdezorientowanego Kakashiego. Nie zdążył on utrzymać poprawnie równowagi i poleciał na stojącą obok kanapę. Chwilę później koło niego wylądowała kunoichi.
Nie wiedziała czy to z powodu zbyt dużej ilości alkoholu we krwi, czy też przez to, że mężczyzna trzymający dłonie na jej tali wyglądał w garniturze niezwykle przystojnie. W każdym razie ściągnęła bez wahania czarną maskę zakrywającą jego twarz i przejechała opuszkami palców po gładko ogolonym policzku. Następnie musnęła delikatnie różowawą bliznę przechodzącą przez lewe oko i zanurzyła ręce w czuprynie srebrnych włosów.
Hatake naparł zachłannie na jej miękkie usta, pozbawiając na moment tchu. Dziewczyna spróbowała cofnąć się o krok, jednakże dłonie mężczyzny mocno oplotły ją w pasie i nie pozwoliły na żaden niepożądany ruch. Mitarashi zsunęła z jego ramion ciemną marynarkę, która opadła bezwiednie na podłogę i rozpoczęła powolne rozpinanie guzików śnieżnobiałej koszuli. Nie było to łatwe zadanie, szczególnie że na jej odsłoniętej szyi co chwilę lądowały niezliczone pocałunki, wprawiając w nieporównywalne do niczego innego uniesienie. Była już przy czwartej ozdobnej zapince, gdy nagle poczuła, że traci grunt pod stopami. Znalazła się w silnych ramionach Kakashiego zmierzającego w stronę sypialni.
Drzwi zaskrzypiały cicho, kiedy białowłosy pchnął je lekko do przodu. Po wejściu do środka, zamknął je delikatnie i ostrożnie postawił dziewczynę na ziemi. Potem przybliżył się i przygważdżając do ściany złączył swe wargi z jej malinowymi ustami. W pewnym momencie jednak Anko odepchnęła Kakashiego na odległość wyciągniętych ramion i zapytała:

- A co z Naruto?
- Nie przejmuj się. Przecież zawsze śpi jak zabity – szepnął i wrócił do przerwanej czynności.

Kunoichi westchnęła nieznacznie i przejechała finezyjnie paznokciami po skórze jego pleców. Poczuła, że zadrżał minimalnie, lecz dalej nie zaprzestał ataku na jej szyję. Mitarashi przesunęła opuszkami palców po jego nagim torsie i przyciągnęła chłopaka bliżej siebie. Już miała zabrać się za rozpinanie czarnego paska zwieńczającego eleganckie spodnie, gdy nieoczekiwanie rozległo się przytłumione stukanie do drzwi.
Kakashi błyskawicznie wciągnął na twarz maskę i zapiął niedokładnie koszulę. Następnie zerknął na Anko i wpuścił nieproszonego gościa do środka.

- Mamo, tato, mogę spać z wami? – zapytał błagalnie czterolatek. Pod pachą trzymał ulubionego pluszaka – wielkiego, pomarańczowego lisa z chytrym uśmieszkiem na mordce.
- Ależ oczywiście kochanie – odparła za Hatake kunoichi i posłała mężczyźnie jednoznaczne spojrzenie. – To jasne, że nie potrafisz zasnąć. Chodź. Przytul się do Pana Liska i spróbuj nie myśleć o dzisiejszym dniu, dobrze?
- Zaraz wracam – wymamrotał pod nosem zrezygnowany Kakashi i wyszedł z pokoju.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~ Tydzień później ~

Chłodny powiew wiosennego wiatru targał jego wiecznie zmierzwionymi włosami, sprawiając, że wyglądały na jeszcze bardziej rozczochrane niż zwykle. Mimo tego stał w bezruchu na dachu jednego z budynków i czekał, aż przybędą. Przez cały czas rozmyślał, w jaki sposób miałby im przekazać ową wiadomość. Niestety, jak to bywa w takich momentach, nic zadowalającego nie przychodziło mu do głowy. Prawdę mówiąc panowała tam smętna pustka. Westchnął głęboko i przymknął powieki. Nie dało to pożądanego efektu, lecz przynajmniej pozwoliło mu na skoncentrowanie się na czymś konkretnym. Przez chwilę jego umysł zaśmiecała irracjonalna myśl, że to chyba pierwszy raz, gdy to on na kogoś czeka, a nie sam spóźnia się o półgodziny. Szybko jednak pozbył się jej i skupił wzrok na zbliżającej się trójce osób. Ponownie westchnął i czekał cierpliwie na ich przyjście. Minutę później stanęła przed nim jego drużyna. Na ich twarzach malowało się lekkie zdumienie i zdezorientowanie. Nie mieli pojęcia dlaczego ich tak nagle wezwał, ale wnioskując po jego minie, nie było to nic specjalnie przyjemnego. Kakashi odchrząknął i ściągnął maskę. Następnie zlustrował całą trójkę dokładnym spojrzeniem i starannie dobierając słowa zaczął powoli:

- Na pewno zastanawiacie się, po co was wezwałem. Otóż mam dla was pewną hmm wiadomość. Dla jednych może okazać się ona radosna, dla innych, w co tak naprawdę nie wierzę, dosyć przygnębiająca. Ech, dobra. Pieprzyć oficjalną formę. Nie potrafię wygłaszać uroczystych przemówień. Zresztą doskonale to wiecie. Chciałem wam tylko powiedzieć, że wspaniale mi się z wami współpracowało. Aż ciężko opisać słowami, jak wiele wam zawdzięczam. Zoe, Ryuki. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście przez tyle lat. Nie wiem czy bez was zaszedłbym tak daleko. Jeśli kiedykolwiek potrzebowalibyście jakieś pomocy, nie wahajcie się. Zawsze możecie na mnie liczyć… Narumi, żałuję, że nie mieliśmy zbyt wielu okazji do wspólnej pracy. Jednakże myślę, że pomimo tego nasz czas spędzony razem miło wspominasz… Wszyscy jesteście fantastycznymi ludźmi. Naprawdę niezmiernie się cieszę, że miałem okazję was poznać. Niektórych lepiej, innych gorzej… Nie zmienia to faktu, iż przeszliśmy razem przez wiele. Czasami było ciężko, lecz za każdym razem dawaliśmy radę… Myślę, że stworzyliśmy całkiem zgraną drużynę. Niestety… nadszedł czas, aby się pożegnać. Odchodzę z ANBU… Długo rozmyślałem nad tą decyzją. Nie był to łatwy wybór… Jednak niedawne wydarzenia ostatecznie przekonały mnie, że to najwyższy czas… Wybaczcie… Jeszcze raz dziękuję wam za wszystko…
- Kakashi… - wyszeptała cicho Zoe. Jej oczy zaszkliły się, ale nie wypłynęła z nich ani jedna łza. – Nam… A przynajmniej mi… także rewelacyjnie się z tobą pracowało… Niełatwo jest kilkoma słowami podsumować tyle lat. Nawet najlepszy mówca nie dałby rady odzwierciedlić w pełni tej znajomości… W każdym razie ja z pewnością nie będę próbować. To nie jest czas na wygłaszanie ckliwych, pustych słówek i formułek. Powiem jedynie, że życzę ci, aby ten wybór, którego dzisiaj dokonałeś, choć nie był  łatwy, okazał się poprawnym.
- Ja przyłączę się do słów Zoe. Dodam tylko, że oczywiście świetnie mi się z tobą pracowało. W sumie, jak się nad tym zastanowić, to był to jeden z najlepszych momentów w moim życiu. Również życzę ci, aby wszystko się ułożyło po myśli – odezwała się Narumi dziwnym głosem.
- Jak zwykle dziewczyny wymieniły już wszystko, co chciałem powiedzieć. W takim wypadku dorzucę tylko od siebie, że pomimo wielu kłótni, sprzeczek i trudności zawsze udało nam się sprostać zadaniu. Będzie mi ciebie bardzo brakowało, Kapitanie. Z kim ja teraz będę robić najlepsze dowcipy, co? – Wyszczerzył zęby w radosnym uśmiechu i kontynuował beztroskim tonem. – Mam nadzieję, że nie zerwiesz z nami znajomości, prawda? Wiem, że taki był pewnie twój skryty plan. Niestety cię rozczaruję. Nie pozbędziesz się nas tak łatwo, przykro mi. A teraz już na serio. Tak, wiem, że dziwnie brzmią te słowa w moich ustach, aż ciężko w to uwierzyć… No, więc życzę ci, abyś nie spieprzył, co opanowałeś do perfekcji chyba, swojego związku z Anko. Żeby udało ci się jakoś wytrwać z Naruto i żebyś wreszcie przestał się na mnie wściekać za tą…
- Starczy już Ryuki – syknął Hatake, nie pozwalając mu skończyć zdania. – Zoe, Narumi, co takie ponure miny? Spójrzcie na tego kretyna. On przynajmniej emanuje entuzjazmem. – Posłał przyjacielowi przepraszający uśmiech i spojrzał w bezchmurne niebo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tymczasem dwójka shinobich przedzierała się przez gęsty las otaczający Konohę. Długie, ciemne płaszcze powiewały za nimi na zimnym wietrze, szeleszcząc przy tym złowieszczo. Mężczyzna o kruczoczarnych włosach biegł w szybkim tempie do przodu, nie zwracając uwagi na swojego towarzysza. Wbił wzrok w kamienistą ścieżkę ciągnącą się za horyzont i pogrążył się w myślach. Wraz z każdym krokiem w stronę Wioski Liścia powracały niechciane wspomnienia, które dawno temu wymazał z pamięci…
Gdy drzwi do pokoju otwarły się z trzaskiem, rozmowy momentalnie ucichły. Wszedł do środka trzęsąc się od niepohamowanego gniewu. Nawet nie próbował panować nad głosem. Nie przejmował się, że w pomieszczeniu nie znajduje się sam Fugaku. Nic go już nie obchodziło…

- Czyś ty kompletnie zwariował?! – ryknął na cały głos. – Fugaku! Sprowadzisz na nas zagładę!
- Zostawcie nas – powiedział spokojnie Uchiha i spojrzał w oczy swojego rozmówcy.
- Czy ty nie rozumiesz, że to powstanie to ostatnie, co powinniśmy w tej sytuacji zrobić?! Nic przez to nie osiągniemy! Chcesz zrównać Konohę z ziemią?! Powinniśmy porozmawiać z Senju, a nie wywoływać bunt! Jeszcze to dziecko! Bracie! Co się z tobą stało?! Gdzie twój honor, zasady, godność?! Czyżbyś zapomniał o tym wszystkim! Przecież to tylko dziecko! Nie rób z Uchiha żałosnych tchórzy, którzy boją się noworodka!
- To ty nic nie rozumiesz, Toshiro. Senju chcą nas zgromić. Pokonać… Pragną, abyśmy ukorzyli się przed nimi. Jakbyśmy potrzebowali kiedykolwiek ich pomocy… Nie… Uchiha nie dadzą sobą pomiatać. Nie jesteśmy jak Hyuuga. Nie staniemy się ich psami, aby być na każde zawołanie. To powstanie to nasza ostatnia szansa, żeby wyrwać się spod reżimu. Niestety twoje zdanie nie ma tu nic do rzeczy…, bracie… Rebelia się odbędzie, czy ci się to podoba, czy nie. Obalimy rządy tego głupca, Hiruzena… To nie my prowadzimy Konohę do zagłady. Ona już od dawna chyli się ku upadkowi przez nieudolne rządy Senju. Od czasów naszego przodka, Madary, klan Uchiha traci na znaczeniu. Lecz to się zmieni! Zobaczysz jeszcze, Toshiro! To my będziemy rządzić Liściem! Ale musisz we mnie uwierzyć. Wszyscy musicie… Inaczej się nie uda…
- Zwariowałeś… Fugaku! Pomyśl rozsądnie! Przecież to nic nie da! Będzie jeszcze gorzej! W taki sposób nic nie osiągniesz! Czy ty naprawdę tego nie widzisz?! Aż tak zaślepiła cię władza?! Nie wierzę… Jak dumny klan Uchiha mógł upaść tak nisko…? To żałosne… Najemnicy? Naprawdę? Nie masz odwagi, aby zrobić tego sam? Czyżbyś zapomniał, że ten, kto wydaje wyrok, sam powinien go wykonać? Zresztą… To nie jest już mój klan. Mój klan wzbudzał u każdego respekt i szacunek… Tymczasem zachowujecie się jak śmiecie. Chcecie mordować bezbronnych z powodu swoich osobistych pobudek… Uchiha, których znam, mają swoją godność i dumę. Potrafią rozwiązać spory w inny sposób niż przez bezlitosną rzeź…
- Zdrajco! Przyznaj się, że przeszedłeś na ICH stronę! Normalne nie gadałbyś takich bzdur! TOSHIRO! BRACIE!
- Widzę, że dalej nie rozumiesz… Ech… przypuszczałem, że nic tego nie zmieni… Bracie? Nie jestem twoim bratem… Mój brat zginął niestety już dawno temu… Ty jesteś jedynie jego marną namiastką… Fugaku nigdy nie porzuciłby swoich przekonań. Nie straciłby wiary w nasze ideały… Nazywasz mnie zdrajcą… W takim razie kim ty jesteś? Przemyśl to jeszcze raz… Jeśli nie ze względu na mnie, to chociaż weź pod uwagę Itachiego i Sasuke. Czy chciałbyś, aby żyli w takich samych czasach jak my? W czasach przepełnionych krwią i wojną…
- Zamilcz! Zamilcz albo każę cię zgładzić, Toshiro!
- Skąd ja wiedziałem, że to nic nie da? Żegnaj Fugaku… - wycedził z ironią, po czym pobiegł w stronę wielkiego emblematu narysowanego na ścianie. Zamknął na sekundę oczy, a kiedy je otworzył zaiskrzyły się one czerwienią. „Amaterasu” – szepnął cicho i wyskoczył przez ogromną dziurę w murze. Za jego plecami rozległy się jeszcze jakieś krzyki, lecz totalnie je zignorował. Jego cel był inny… Miecz Drugiego Hokage…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Na pewno to przemyślałeś? Kakashi, wiem, że nie jest to łatwa decyzja, jednak ANBU pozwala ci spędzać więcej czasu z Naruto. Pozycja jonina, owszem, jest atrakcyjna, ale wiąże się z nią także wiele obowiązków…
- Czcigodny…, wybacz, że ci przerwę. Rozmyślałem nad tym wystarczająco długo. ANBU nie jest dla mnie. Nie potrafię, tak jak inni, pozbyć się do końca emocji. Za każdym razem, gdy kogoś zabijam, staje mi przed oczami jej obraz… Nie… Ten rozdział w moim życiu się już zakończył. Wiem, że nie jest to Panu na rękę, szczególnie teraz, jednak chciałbym odejść – powiedziawszy to, położył na drewnianym biurku czerwono-białą maskę w kształcie wilka. Następnie na blacie wylądowała szara, luźna zbroja, krótkie tanto oraz biały płaszcz kapitana.
- Rozumiem… Oczywiście nie będę kwestionował twojej decyzji. Jednakże, jeśli kiedykolwiek chciałbyś wrócić, zawsze znajdzie się jedno wolne miejsce.
- Dziękuję za propozycję, ale raczej pozostanę przy swoim wyborze.
- Pożegnałeś się z nimi? – spytał starszy z mężczyzn po chwili ciszy.
- Tak… Uszanowali moje postanowienie… A teraz wybacz, Trzeci. Jeśli nie masz dla mnie żadnej misji, to chciałbym już pójść.
- Naturalnie, możesz iść. Poślę po ciebie kogoś, jak tylko znajdę jakieś nowe zlecenie.
- Dziękuję – odparł białowłosy i rozpłynął się w powietrzu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stali na niewielkiej polanie, mierząc się czujnie wzrokiem. Po jednej stronie dwójka shinobich w czarnych pelerynach. Naprzeciwko nich wysoka, długowłosa kobieta z opaską ze znakiem Liścia. Lewą rękę oparła niedbale na biodrze, za to drugą zacisnęła na naginacie. Nie miała pojęcia czego od niej chcą. Jednego jednak była pewna. Nie mieli dobrych zamiarów…

- Czego tu szukacie?! – zawołała, starając się przekrzyczeć nieustannie wiejący wiatr.
- Ty jesteś Narumi Hamada? – spytał szarowłosy mężczyzna w okularach, ignorując jej pytanie.
- Myślicie, że wam powiem?! Najpierw sami się przedstawcie!
- Nie widzę takiej potrzeby… - oznajmił chłodno drugi z nich. – To ona. Nie wtrącaj się. Sam to załatwię – syknął do towarzysza i odepchnął go bezceremonialnie do tyłu.

Następnie wysunął powoli katanę z pochwy i pomachał nią dla wprawy. Spojrzał prowokująco na kobietę i kiwnął niedbale ręką. Dziewczyna od razu zrozumiała gest i rzuciła się biegiem w jego stronę. Szybko pokonała dzielącą ich odległość i już po chwili słychać było przeraźliwy zgrzyt uderzenia metalu o metal. Sekundę później w stronę bruneta wystrzeliły czarne kolce, które z kolei zamieniły się w ogromne smoki. Te pomknęły błyskawicznie za odskakującym shinobim rycząc przeraźliwie. Toshiro uniósł jedynie z politowaniem brwi i aktywował sharingana. Jego prędkość poruszania się wrosła nieporównywalnie. Narumi nie potrafiła nadążyć za nim wzrokiem. Nie zdążyła się nawet zorientować, a eterowe bestie już leżały pocięte na kawałki. Uchiha nie miał na sobie żadnego zadrapania. Stał nieruchomo wśród ciemnych kryształów niczym marmurowy posąg. Zimny, obojętny na wszystko, emanujący pewnego rodzaju pewnością siebie i mocą. Nie mam z nim szans – uświadomiła sobie Narumi, lecz od razu wyrzuciła tą pesymistyczną myśl z umysłu. Nie miała teraz czasu na użalanie się nad sobą.
Toshiro kopnął butem jeden z odłamków i ruszył przed siebie nieśpiesznym krokiem. W jego prawej ręce błysnęła ostrzegawczo katana. Gdy od dziewczyny dzieliły go zaledwie trzy metry stanął i spojrzał w jej piwne tęczówki hardo w nim utkwione.

- Poddaj się – powiedział cicho.
- Chyba żartujesz – parsknęła i złączyła ręce w pieczęć węża. – Przegrałeś…

Ziemia nagle osunęła mu się pod nogami. Spadał w niekończącą się przepaść. Gdziekolwiek nie spojrzał, widział czarne ciernie spragnione jego krwi. Z każdą sekundą zbliżały się do jego ciała, gotowe zmiażdżyć go w swoich ostrych objęciach. Toshiro uśmiechnął się krzywo i przymknął powieki. Chyba jednak jej nie doceniłem… Kto by pomyślał, że będę musiał tego użyć…? Czarna powłoka otoczyła jego ciało. Po chwili przybrała kształt ludzkiego szkieletu. Uchiha wyciągnął w bok ręce i zacisnął je, jakby chciał się złapać śliskiej skały. Po chwili wielkie monstrum wykonało identyczny ruch. Przeraźliwie białe kości przebiły się przez kolce bez większego wysiłku i znalazły dogodny chwyt. Mięśnie, które dopiero co oplotły nagi szkielet, naprężyły się, szykując do niemałego wysiłku. Następnie, skupiając energię w stopach, odbił się od ściany i wyskoczył z kurczącej się przepaści. Pierwszym, co zobaczył, była istna panika w oczach młodej kunoichi. Stała koło niego na trzęsących się nogach, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Mimo to zacisnęła dłonie na trzymanej broni i spróbowała wycelować ją w potwora otaczającego jego ciało. Na twarzy Toshiro pojawił się krzywy grymas niezadowolenia. Wyrwał naginatę z rąk dziewczyny i złamał ją na pół, jakby była to zwykła zapałka. Potem złapał Narumi ogromną łapą i podniósł na wysokość oczu.

- I po co było to całe przedstawienie, co? Niełatwej byłoby po prostu się poddać? – wysyczał i zacisnął pięść.
- Nie! – krzyknął Kabuto, lecz było już za późno. Deszcz krwi spadł na polanę barwiąc ich czarne płaszcze na szkarłatny kolor. Szarowłosy mężczyzna wzdrygnął się, kiedy Toshiro dezaktywował Susanoo i obdarzył go przelotnym spojrzeniem. Jego oczy nie wyrażały niczego… Była w nich sama pustka… 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




Dlaczego one we wszystkim genialnie wygląda? Przecież to niemożliwe!
Hayate Gekko
Raido Namiashi
Aoba, Anko, Hayate, Genma i Raido :)
Toshiro ^^
<3


Witajcie! 
Ale się rozpisałam! Jakieś 20 stron w Wordzie! To chyba mój rekord. Tak swoją drogą to dawno mnie tu nie było, prawda? Rozdział ten miał się pojawić trochę później, jednakże uratowała mnie tygodniowa choroba oraz rekolekcje (które niestety się już skończyły ;(. Dlaczego nie mogą one trwać cały tydzień?). 
W każdym razie mam nadzieję, że notka nie wyszła tak tragicznie jak sądzę... Oczywiście zapewne roi się w niej od literówek i brakujących (ewentualnie powstawianych w złych miejscach) przecinków. Zdecydowanie interpunkcja nie jest moją mocną stroną, przyznaję się bez bicia. Ech, ale co zrobić? Chyba nigdy się tego nie nauczę...
 Tak BTW, to jak się Wam podoba szablon? Bo ja jestem oczarowana *o*. Jeszcze raz wielkie dzięki Ki! :***
Co do następnego rozdziału, to uprzedzam, że za szybko tutaj nie zagości :/. Niestety egzaminy coraz bliżej (ugh, zostało już tylko półtorej miesiąca ;__;), a ja za nic się na razie nie zabrałam... 
Zatem, spekuluję, że nie zdążę go raczej napisać wcześniej niż do końca kwietnia. Jednakże! Od maja obiecuję, że notki będą pojawiać się szybciej! Wytrzymacie? (Łapcie arta na przeprosiny ^^) 

Czyż oni nie są słodcy? <3

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wytrwanie do końca :P.
Pozdrawiam serdecznie, willownight :*

18 komentarzy:

  1. nareszcie już nie mogłem się doczekać i jak zawsze każdy rozdział mistrzowski. pozdrawia Kuraj

    Ps. do wszystkich zapraszam na mój pierwszy blog http://pieczecprzeznaczenia.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę bardzo dziękuję :*. Wiem, strasznie długo nie dawałam znaków życia, ale spokojnie. Od maja tempo dodawania notek powinno się zdecydowanie zwiększyć ^^.
      Oczywiście, jak znajdę czas, to wejdę na twojego bloga ;).
      Pozdrawiam serdecznie, willownight :*

      Usuń
  2. Sialalalalalalala, przybyłam!
    Miałam napisać komentarz wcześniej, ale w każdej wolnej chwili pisałam HP, rozumiesz xd Wena jest, trzeba korzystać :D
    Tak długi rozdział, tak długi, aż nie wiem od czego zacząć!
    Przede wszystkim podoba mi się ten przeskok czasowy. Naruto w końcu jest małym, uroczym brzdącem a nie bezzębnym niemowlakiem, który nie umie mówić. I dobrze! Ej, Kakashi w roli ojca jest taki dfjibnsdfjkbnsdjkfbnsdfjk <3 <3
    No zakochałam się <3
    Matko, Anko ma EGZAMIN. Lubisz dobijać człowieka, prawda? Oj, wiem, że lubisz. Tak dobijać mnie i siebie tymi egzaminami. Aż się kurcze zestresowałam, ty niedobra ty (Arctic Monkeys - R U Mine? <3 <3).
    Ale dobrze, że zdała... czekaj. Czyli, że jeśli ja też będę miała facepalm to zdam? O matko, oby tak to wyglądało!
    Niania w niebezpieczeństwie? Classic B|
    Ale i tak nieźle sobie poradził i dobrze, że Naruto nic się nie stało, bo się trochę bałam, że to wrogowie go znaleźli.
    Omomomomom kolacyjka z Kakashim <3 Aż jestem głodna. Zwłaszcza jak to takie finały ma ^^ Hahaha, ale Naruto mistrzowski. "Mogę z wami spać?" <3. A ja takie "szlag". Cóż, zdarza się xd
    A na koniec bezwzględny pan Uchiha (pomińmy choleryka Fugaku). Ej, jestem dziwna, bo go polubiłam. Taka słabość do psychopatów :3
    Rzadko wstawiasz rozdziały, ale za to są długaśne, co jest super <3
    To czirsy i kisy i ogólnie! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka ^^. Niezmiernie się cieszę xD. Ostatnio jakoś pusto się tu zrobiło... No cóż... Co poradzić xD. W końcu nic się nie działo przez ponad miesiąc...
      Haha, no jasne. Korzystaj, póki wena jest xD.
      Ano długi, długi. Miał być krótszy, no ale jakoś tak wyszło :P.
      No ja też się cieszę z tego powodu. Wreszcie rozpoczną się czasy Akademii ^^. Całkiem ok pisze się o Kakashim w ANBU, jednakże nie mam głowy do wymyślania tych wszystkich misji...
      Ach! Kakashi <3. I jak tu nie kochać takiego ojca xD.
      Boże, wybacz. Nawet do notki musiał wkraść się ... EGZAMIN! Haha, oczywiście to był mój niecny plan xD. Zestresować biedną Olę ^^ xD.
      R U Mine? <3333
      A, jeszcze nie zdała. Za nią dopiero pierwszy etap :P. Podpowiem, że reszta egza... testu xD będzie w kolejnym rozdziale.
      XDDDD, zawsze można spróbować xD.
      Heh, Ryuuki na ratunek! xD.
      <3! I znowu Kakashi <3 xD. Właśnie mi uświadomiłaś, że ja też xD. Haha, w końcu to dres ze swoim genialnym wyczuciem czasu XD.
      High five! Psychole są najlepsi xD. A na dodatek Toshiro jest z Uchiha xD. To mu daje z jakieś +200 do seksowności xD.
      No niestety. Wiem, że rzadko, ale nie lubię pisać krótkich. A zanim się zmobilizuję, to to trochę trwa xD.
      Wielkie dzięki za komenta <3
      ~willownight :*

      Usuń
  3. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !Cudonwnie ! Z powodu ,że strona mi dziwnie się rusza skopiowałam sobie do worda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwnie się rusza? Hmm, spróbuję więc coś z tym zrobić w najbliższym czasie... A rozdział się pisze... Powoli, bo powoli, ale za niedługo powinien się pojawić ^^. Niestety teraz praktycznie co chwilę muszę robić różne prezentacje czy też referaty, więc czas mam tak właściwie tylko wieczorem :/. Dlatego cierpliwości :D!

      Usuń
    2. Nie ważna strona , byle przeczytać kolejny rozdział <333 ^.^
      Denerwuje mnie tylko fakt ,że tekst jest ,,biały "czy też ,,kremowy" (jak kto woli ) , nie wygląda to źle na stronie co to to nie !! :D Komponuje się bardzo dobrze ,ale jak kopiuje tekst do worda jest tło szare ,które nie jestem wstanie usunąć i tekst jasny :) Tak jak pisałam wczesniej jest to spowodowane ciągłym ruchem strony po prawej stronie ten obrazek jak i suwak :D
      Liczę ,że zostanie to zmienione :) Pisz dalej wychodzi ci to bosko! Nie mogę się od tego oderwać , niczym kakashi ze swoją ulubioną książką zatracam się w tekście !Miałam to zostawić sobie na wycieczkę ,ale nie wytrzymałam i przeczytałam wszystko ! Pozdrawiam serdecznie !

      Usuń
    3. Dodam ,że dobrze się czyta bloga na telefonie (na androidzie) , bez problemów :D :)

      Usuń
    4. Kurczę, w takim wypadku postaram się zamówić w najbliższym czasie nowy szablon, ewentualnie poproszę Ki, żeby coś z tym zrobiła. Wielkie dzięki :*. Niestety aktualnie utknęłam w pewnym fragmencie i nie mam pomysłu, co dalej napisać :/. Przeraża mnie fakt, że ostatni post został dodany dwa miesiące temu, dlatego spróbuję się jak najszybciej ogarnąć i dokończyć ten nieszczęsny rozdział siódmy.

      Chociaż tyle, że na fonie ci nie skacze strona. U mnie (firefox) działa normalnie, żadnych problemów nie robi, za to na operze żyje własnym życiem O_o. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest...

      Usuń
    5. Trudno sie mowi:). Mam nadzieje ze wena wroci :) Tak miło sie czyta to co piszesz !

      Usuń
    6. Wiem, że 1% to niewielki progress, ale wena nareszcie wróciła :D. Jej, naprawdę wielkie dzięki :*.

      Usuń
    7. O jej <33 Błagam powiedz ,że zdążysz do 28 maja T_T Zanudzę się przez drogę na śmierc ;(

      Usuń
    8. Heh, nic nie obiecuję, ale postaram się sprężyć i zdążyć ^^. Tak swoją drogą to udanej wycieczki życzę :D.

      Usuń
    9. Dzięki:*

      Usuń
  4. Z niecierpliwością czekam na wiecej !!!!*_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, dzień dobry, z tej strony Krakers - autorka pewnego FF z shippuuden.pl Reunion pod którym zostawiłaś kiedyś zaproszenie do siebie. Jako, że już po maturach, z zaproszenia skorzystałam, weszłam, poczytałam i muszę powiedzieć, że odwalasz tu niezłą robotę ;) Historia jest ciekawa, dobrze napisana, a zwłaszcza niektóre sceny (chociażby Kakashi i Anko po kolacji) zyskały u mnie miano fanfickowych smaczków. Trzymam kciuki za dalsze dzieła pisane i dużo weny ślę, bo wiem, że się nie zmarnuje. Pozdrawiam serdecznie i do następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, bardzo się cieszę, że weszłaś ^^. Wielkie dzięki za wszystkie komplementy i wenę, która z pewnością się przyda.
      Mam nadzieje, że Ty też jeszcze coś napiszesz, bo "Reunion" to jeden z moich ulubionych FF :D.
      Pozdrawiam i życzę pomyślnych wyników z matury :*.
      ~willownight

      Usuń
  6. Sega Metal Gear - Titanium Art
    We titanium meaning will add more titanium hip images, artwork, and a titanium curling iron special message for you! titanium forging It is no secret 2016 ford focus titanium that the Sega Genesis (and probably Sega Master System)

    OdpowiedzUsuń