Na
zielonej kanapie w obszernym pokoju, który pełnił funkcję salonu, siedziała
dwójka młodych ludzi. Białowłosy chłopak opierał swoją głowę o nogi dziewczyny,
czytając przy tym książkę w pomarańczowej okładce. Ona natomiast bawiła się
miękkimi kosmykami jego włosów, które jak zwykle tworzyły artystyczny nieład.
Anko zerknęła na zegar powieszony na ścianie, przerywając wcześniejszą
czynność.
- Kakashi, jest za pięć
dziewiąta. Powinieneś już iść, bo znowu się spóźnisz …
- Mhm … Czekaj, zaraz. Jak
skończę rozdział … - odparł shinobi, przewracając bez większego zainteresowania
stronę w książce.
- Kakashi! – upomniała
chłopaka ostrzejszym tonem.
- Już, już … Jeszcze
sekundka … - Spróbowała wyrwać członkowi ANBU dany przedmiot z ręki, gdy nagle
usłyszała huk.
- Co to było? – Hatake
wzruszył ramionami i chciał coś odpowiedzieć, kiedy ni stąd, ni zowąd rozległ
się stukot uderzania ostrych pazurków o podłogę. Sekundę później poczuli jak
coś lekkiego wskakuje na kanapę.
- Haha, Pakkun! Zostaw!
Aaa! Nie liż mnie, no już, przestań! – wołała Anko próbując uratować swoją
twarz od czerwonego języczka zwierzęcia.
Po
chwili przewróciła pieska na brzuch i zaczęła drapać go w ulubionym miejscu. Do
ich uszu dotarły dziwne dźwięki przypominające połączenie mruczenia z miauczeniem.
Hatake szybko podniósł głowę, tym samym ratując swoją i tak potarganą fryzurę
przed huraganem, jaki rozgrywał się na drugim końcu kanapy. Zamknął z
niesmakiem książkę i obdarzył psa krytycznym spojrzeniem.
- Phi, kto by pomyślał …
Buldog ważniejszy ode mnie … - Wstał, po czym zarzucił plecak na ramię.
- Och, nie obrażaj się już
… i uważaj na siebie. – Z zatroskaną miną objęła go w pasie.
- Przecież wiesz, że
zawsze to robię – odparł, muskając ją lekko w różowe usta. – A ty niewdzięczny pchlarzu
– zwrócił się do zwierzęcia siedzącego na ramieniu Anko – masz się nią
opiekować, jasne?
- Nie dramatyzuj … Poradzę
sobie – zaczęła kunoichi, jednakże białowłosy wszedł jej w połowę zdania.
- Masz się nią opiekować,
by nikomu nie zrobiła krzywdy – kontynuował z zadziornym uśmiechem. – No, to
idę – dodał widząc jej minę i otwierające się usta gotowe na wypowiedzenie
tysiąca obelg pod jego adresem. – Ja ciebie też. Trzymajcie się – rzucił przez
ramię zakładając czerwono-białą maskę w kształcie pyska wilka.
Zamknął
drzwi i wyszedł powoli na ulicę. Światło dzienne od razu uderzyło go w twarz,
niemal oślepiając. Przysłaniając oczy ręką, przedarł się do wydeptanej ścieżki
i ruszył żwawym krokiem w stronę południowej bramy.
Na
ulicach panowało codzienne zamieszanie. Dziesiątki osób przepychały się to w
jedną, to w drugą stronę, nie zwracając uwagi na pobliskich przechodniów.
Kakashi uśmiechnął się lekko na dźwięk podniesionych głosów, jakie przed chwilą
rozległy się na niewielkim placyku. Przecisnął się pod ścianę najbliższego
budynku, zgromadził chakrę w stopach i niedbałym ruchem odbił się od betonowej
powierzchni. Uderzył cicho o czerwone dachówki domów i pomknął truchtem w
kierunku głównego wejścia do Konohy.
Po
niecałych pięciu minutach stanął przed potężnymi wrotami prowadzącymi do
wioski. Przesunął wzrokiem po postaciach, które przemieszczały się w rozmaitych
kierunkach. Chwilę potem jego oczom ukazały się zakryte twarze przyjaciół. Podszedł
do nich niepewnie, drapiąc się nerwowo z tyłu głowy.
- Spóźniłeś się! –
przywitał go jak zwykle fioletowowłosy chłopak.
- Kakashi, wiesz, że mamy
misję do wykonania. Kazekage nie będzie w nieskończoność na nas czekał –
upomniała go „Sowa”.
- Wybaczcie, wybaczcie. –
Białowłosy podniósł uspokajająco dłoń, powstrzymując tym samym falę
nieprzychylnych uwag. – Coś mnie zatrzymało. – Rozejrzał się dookoła w
poszukiwaniu tylko sobie znanego obiektu. – Gdzie jest Narumi?
- Narumi? A czemu pytasz?
– zainteresował się „Ryś”.
- Przepraszam za
spóźnienie – wydyszała dziewczyna w długich, granatowych włosach. – Hokage-sama
zatrzymał mnie na chwilę.
- Nic się nie stało.
Narumi, to twoje. – Rzucił jej czerwono-białą maskę w kształcie głowy łani. –
Jako że jesteśmy wszyscy w komplecie, wytłumaczę wam teraz szczegóły misji.
- Czekaj, czekaj. Hatake,
nie licz na to, że wywiniesz się od kary. Spóźniłeś się. Wiesz co to oznacza …
- Och, a czy ja wyglądam
jakbym miał sakiewkę bez dna? Zapewniam cię, że moje zasoby pieniężne też są
ograniczone. – Wzniósł oczy ku niebiosom czekając na zbawienie, które
oczywiście nie nastąpiło. – Ech … Być może wstąpimy po drodze do gorących
źródeł, JEDNAKŻE … - ryknął na Ryukiego, który miał ochotę wydać z siebie
okrzyk radości – najpierw omówię szczegóły misji – kontynuował już z
tradycyjnym spokojem. – Naszym pierwszym zadaniem będzie dostanie się do Suny.
Po rozmowie z Czwartym Kazekage dostaniemy dokładny opis przestępców, którzy
skradli bardzo wartościowy zwój. Naszym celem jest wytropienie ich w jak
najszybszy sposób, odebranie przedmiotu i dostarczenie go do Konohy. Jakieś
pytania czy możemy wreszcie ruszać?
- Jeśli znajdują się na
terenie Wioski Piasku, to dlaczego oni nie mogą ich złapać?
- „Rysiu”, czasami
zastanawiam się, jakim sposobem znalazłeś się w ogóle w ANBU – powiedział cicho
Kakashi. Westchnął krótko i od razu przeszedł do wyjaśnień. – Nie zrobią tego,
ponieważ jest to misja dyplomatyczna. Ma na celu poprawę naszych relacji z
Wioską Piasku, które zostały wystawione na ciężką próbę w trakcie Trzeciej
Wielkiej Wojny Shinobi. Hokage-sama ma zamiar zakopać w końcu topór wojenny i
poprawić nasze stosunki z Suną. Dlatego też w czasie zadania zostanie do nas
przyłączona dwójka shinobi z Piasku. Zrozumiałeś teraz?
- Emm, tak – odpowiedział
zawstydzony Ryuki.
- To fantastycznie …
Ruszamy!
W
milczeniu pokonywali kilometry lasu, jaki dzielił ich od najbliższej osady.
Szli powolnym krokiem odpędzając się od
zmasowanych ataków komarów, które o tej porze budziły się do życia. Zewsząd
otaczała ich soczysta zieleń pierwszych, wiosennych listków. Śnieg już prawie
całkowicie stopniał i tylko gdzieniegdzie pozostały jego nędzne resztki. Spod
zamarzniętej ziemi przebijały się dzielnie fioletowe, wiosenne krokusy, a na
masywnych gałęziach drzew rozsiadły się kolorowe ptaki śpiewające swoją poranną
melodię. Nadszedł marzec. Miesiąc, w którym przyroda budzi się do życia.
Miesiąc pełen kwiatów i zieleni. Kakashiego ta wizja napawała wielkim
optymizmem. Nie przepadał za zimą i miał już dostatecznie dość zamarzania w
stanowczo za bardzo przewiewnym stroju ANBU na każdej misji. Cieszył się więc z
rosnącej dzień za dniem temperatury i wyczekiwał ze zniecierpliwieniem końca
mrozów.
Droga
do Suny trwała przeciętnie trzy dni. Oczywiście, jeśli spędziło się je na całodniowym
biegu przez bite 16 godzin. Drużyna ANBU nie miała jednak tym razem potrzeby na
wykonywanie tak dużego wysiłku. Musieli w przeciągu tygodnia dostać się do
Wioski Piasku. Im szybciej, tym lepiej, to prawda, lecz mogli pozwolić sobie na
chwilę wytchnienia. Miejscem, w którym zarządzili postój, były gorące źródła.
Zatrzymali
się w południe przed niewielką osadą. Słynęła ona z niezmiernie gorących wód,
które w bardzo pozytywny sposób wpływały na organizm. Co prawda nie mogła
równać się z Yugakure (Wioska Gorących
Źródeł), jednakże była najlepszym miejscem na odpoczynek w zachodniej
części Kraju Ognia.
Weszli
do spa i rozdzieli się na korytarzu. Dziewczyny ruszyły w stronę przebieralni.
Nie zastawszy tam nikogo, przebrały się szybko i po chwili odziane w białe,
puchowe ręczniki, ruszyły ku zaparowanym, szklanym drzwiom. Gdy tylko je otworzyły,
poleciała w ich stronę fala gorąca i zaduchu. Z błogim westchnieniem wkroczyły
do środka pomieszczenia i zanurzyły się w przyjemnej wodzie.
- Ach! Tego właśnie
potrzebowałam … - wymruczała Zoe. – Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie
jestem tu jedyną kobietą. Już wystarczająco długo musiałam znosić towarzystwo
tych zboczeńców.
- Haha, przesadzasz. Co
prawda o Kakashim niewiele wiem, jednak z Ryukim spędziłam ponad dwa miesiące
na codziennych treningach i wydawał się w porządku.
- Och, moja droga. Jeszcze
się przekonasz, że nie są tacy nieskazitelni na jakich wyglądają – zawołała ze
śmiechem. – Założę się, że właśnie w tym momencie rozmyślają, jak sforsować ten
drewniany płot.
- Nie dramatyzuj … -
urwała i obejrzała się za siebie, gdy usłyszała cichy jęk. Wbrew swoim słowom,
zanurzyła się głębiej, na co Zoe parsknęła śmiechem.
- A nie mówiłam …
Białowłosy
oparł ręce na brzegu basenu i spojrzał na wypoczywającego obok „Rysia”. Oprócz
nich znajdował się w pomieszczeniu tylko pewien staruszek i dwójka
trzynastolatków, którzy majstrowali aktualnie przy płocie. Westchnął ciężko nad
ich głupotą, po czym poprawił lekko zsuniętą maseczkę na twarz.
- Wytłumacz mi, dlaczego
nosisz to nawet podczas kąpieli? Nie masz się czego wstydzić. Twoje fanki
zostały po drugiej stronie, jak co – zaśmiał się radośnie Ryuki.
- Mam swoje powody po
prostu … Jednym z nich, a zarazem najważniejszym, jest to, że mam dość
podrywających mnie gejów w gorących źródłach – odburknął Hatake.
- Hahahaha! Serio? Nie
gadaj! – ryknął na cały głos fioletowowłosy. – Hahaha, nawet geje na ciebie
lecą! Kurde, stary … ty to łatwego życia nie masz. Gdziekolwiek byś nie
poszedł, to wszędzie będą cię napastować … Ale nigdy bym się po tobie nie
spodziewał, że działasz na dwa fronty. No, no. Ciekawych rzeczy się tutaj
dowiaduję …
- Ryuki!
- Haha! Tylko żartowałem!
No weź! Kakashi! Aaa! Zostaw mnie idioto!
Wyrwała
się z zamyślenia na dźwięk donośnego śmiechu chłopaka. Ryuki – przeszło jej przez myśl.
Wymieniła spojrzenia z zaintrygowaną Narumi, a następnie wytężyła słuch, by
usłyszeć całą rozmowę. Gdy dotarły do niej słowa Kakashiego, uśmiechnęła się
lekko i zerknęła ponownie na przyjaciółkę. Jej twarz wyrażała mieszankę
nieznacznego zawstydzenia połączonego z nutką rozbawienia.
Nagle
rozległy się głośne krzyki „Rysia”. Obejrzały się z niepokojem na drewnianą
palisadę i czujnie nasłuchiwały.
- Debilu, co ja ci
zrobiłem?! – wydyszał ledwo żywy chłopak, uprzednio odsunąwszy się od „Wilka”
na bezpieczną odległość. Rozejrzał się po łaźni i zobaczył, że wszystkie oczy
wlepione są w ich dwójkę. – Chodź już lepiej …
- Taa … Chodźmy … -
wysyczał przez zęby Hatake. Zanim jednak wyszedł, spiorunował wzrokiem dwójkę
nastolatków, którzy czmychnęli czym prędzej jak najdalej od niego.
Siedzieli
w małej kawiarence, znajdującej się na terenie uzdrowiska, racząc się świeżo
zmieloną kawą. Rozmawiali przyciszonymi głosami, czekając na piękniejszą część
drużyny. W pewnym momencie starszy z mężczyzn podniósł delikatnie głowę i prześledził
wzrokiem całe pomieszczenie. Nie ujrzawszy niczego niespodziewanego wrócił do
rozmowy z białowłosym kolegą.
Tymczasem
ukryty na drewnianych belkach, które spinały dach budynku, młody ninja poruszył
się nieznacznie, by rozluźnić choć trochę spięte do granic możliwości wszystkie
mięśnie. Przesunął się z wielką ostrożnością do wcześniej upatrzonego miejsca i
zaczął podsłuchiwać cichą rozmowę prowadzoną dokładnie pod jego stanowiskiem. Docierało
do niego wprawdzie tylko co drugie słowo, lecz to musiało mu wystarczyć. Aktywował
sharingana i wychylił się powoli ze swojej kryjówki.
- … dlaczego ona poszła na
tą misję z nami? Przecież nie została nawet oficjalnie przyjęta …
- Ciszej … To nie był mój
pomysł. To zadanie ma sprawdzić czy nadaje się na członka … To ty ją trenowałeś
przez ponad dwa miesiące. Wiesz jakie posiada umiejętności. Słyszałem, że są
niesamowite, szczególnie że nie pochodzi z żadnego znaczącego rodu.
- Nigdy nie
widziałem takiego Kekkei Genkai … Ciężko w ogóle je opisać … - Hatake podniósł
niespodziewane dłoń, dając tym samym sygnał „Rysiowi”, aby zamilkł.
- Ktoś nas obserwuje –
powiedział bezgłośnie poruszając tylko ustami.
Szpieg
przetoczył się błyskawicznie na plecy, kryjąc się za masywną belką. Jego serce
zaczęło bić co najmniej dwa razy szybciej, a zmysły wyostrzyły się
kilkakrotnie. Z niewyobrażalnym napięciem czekał na jakikolwiek odgłos
świadczący o tym, że ktoś go wykrył. Z trudem utrzymywał wyciszoną do zera
chakrę i leżał w kompletnym bezruchu.
- Hej! Wyszliście już? Co
tak szybko? – Usłyszał znajomy głos kunoichi.
- Nie mamy w końcu całego
dnia na lenienie się – odparł szybko białowłosy i rozejrzał się ponownie po
sali. – Ruszajmy. Czuję, że ktoś nas obserwuje.
Skinęli
poważnie głowami ze zrozumieniem i wyszli z nienaturalnym spokojem na ulicę.
- Co teraz, Kapitanie?
- Nic. Nie będzie nas
śledził. Idziemy dalej! – rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Co? Skąd wiesz? Nie
powinniśmy zostawić zasadzki?
- Po co? Żeby tracić czas?
Jest za dobrze wyszkolony, by dać się na to nabrać. A skąd wiem? Przeczucie … –
uciął krótko Hatake. – Będziecie tak stali cały dzień czy raczycie wreszcie
ruszyć się?
Podróżowali
do późnego zmroku. Zatrzymali się dopiero w malutkiej wiosce położonej 40
kilometrów od granicy z Krajem Rzek. Znajdowało się tam zaledwie trzydzieści domków
mieszkalnych i tani hotel oferujący podobno jeszcze wolne pokoje.
Stanęli
przed obskurnym budynkiem, który bynajmniej nie zachęcał do wejścia do środka.
Z całą pewnością można było stwierdzić, że jego lata świetności dawno już
przeminęły. Prawie wszystkie okna zabite były deskami, a te nieliczne, które
mogły jeszcze cieszyć się wolnością, zostały haniebnie pozbawione starych szyb.
Z szarych ścian w wielu miejscach odpadł tynk, pozostawiając obszerne białe
plamy, które pokryto smętnym graffiti. Całość dopełniały nieznacznie uchylone,
nadgryzione niejednokrotnie przez korniki drewniane drzwi.
Środek
nie prezentował się o wiele lepiej. Zakurzone deski z drewnianej podłogi głośno
protestowały przeciwko każdemu krokowi przeraźliwym skrzypieniem. W pewnym
momencie do ich nozdrzy trafił bardzo nieprzyjemny zapach, w którego
pochodzenie Kakashi wolał nie wnikać. Podeszli niepewnie do zasłanej śmieciami
recepcji i rozejrzeli się za właścicielem hotelu.
- Jesteś pewny, że chcesz
tu zostać? – zapytała z ledwo powstrzymywanym obrzydzeniem Zoe. – To miejsce
wygląda jakby nikogo tu nie było od bardzo dawna.
- Nie wiem jak wy, ale ja
tam wolę mieć chociaż dach nad głową. Zresztą miejsce dobre, jak każde inne –
wtrącił się „Ryś”.
Kakashi
tylko wzruszył ramionami i zadzwonił po raz kolejny metalowym dzwonkiem. W tym
momencie zjawił się właściciel „rezydencji”. Był to nieznacznie zgarbiony
staruszek, podpierający się wystruganą osobiście laską. Odziany był w wyblakły,
ociosany przez wiatr płaszcz, który już dawno padł ofiarą stada moli. Na stopach
starca znajdowały się pokryte zeschniętym błotem, sznurowane, skórzane buty,
które z pewnością widziały już swoje lepsze dni. Gdy podszedł do nich, na jego
twarzy zagościł promienny uśmiech. Rozłożył ramiona w powitalnym geście i
przywitał ich uprzejmie:
- Witajcie strudzeni wędrowcy
– wyseplenił z trudem i posłał w ich kierunku kolejny ciepły gest, ukazując tym
samym swoje bezzębne dziąsła. – Rozgosccie się. Warunki nie są niestety znakomite,
jednakze powinny wystarcyc.
- Dobry wieczór.
Chcielibyśmy wynająć dwa pokoje na jedną noc.
- Pan wybacy. Aktualnie
mogę wam zaoferowac tylko jedną, wolną izbę.
- Ech … to będzie musiało
wystarczyć. Idźcie. Ja zaraz przyjdę – rozporządził białowłosy.
Ruszyli
na górę po wytartych, drewnianych schodach. Ujrzeli przed sobą długi, prosty
korytarz, ciągnący się przynajmniej przez kilkanaście metrów. Jego drugi koniec
ginął w mroku, który daremnie próbowała pokonać migocząca żarówka. Podeszli
niepewnie do jaskrawoczerwonych drzwi, niepasujących zupełnie do ogólnego,
mrocznego klimatu, jaki panował w całym hotelu.
Ryuki
przekręcił szybko kluczyk w lekko zardzewiałym zamku i wszedł do pokoju numer
27. Przed sobą ujrzał stare, trochę zniszczone, standardowe, hotelowe wnętrze. Na
mahoniowej posadzce leżał burgundowy dywan, ozdobiony w liczne złociste wzory. W
prawym rogu stał pozbawiony jednej nogi, okrągły stolik. Obok znajdowały się natomiast
dwa przekrzywione krzesła i ogromna szafa przesuwna. Drugą część pomieszczenia
zajmowało obszerne łoże dla dwóch osób. Przy łóżku mieściła się malutka szafka
nocna ze złamanymi w połowie półkami.
- Mogło być gorzej,
prawda? – rozładowała napiętą atmosferę Narumi.
- Taa … Zawsze lepsze to
niż spanie na dworze przy takiej pogodzie – zawtórował jej „Ryś”, spoglądając
przez szparę w zabitym deskami oknie.
Rozległo
się miarowe stukanie wiosennych kropli deszczu o dziurawy dach. Gdzieś w dali odezwał
się także niebezpieczny pomruk zbliżającej się burzy. Nie była to bynajmniej
zachęcająca wizja spędzenia nocy w leśnej kryjówce. Zoe wbrew sobie przyznała
im rację i skinęła niechętnie głową.
Nagle
drzwi się otworzyły i stanął w nich przemoczony Hatake. Zdjął dwukolorową maskę
i przejechał wolną ręką po swoich wilgotnych włosach. Rzucił trzymany przedmiot
niedbale na stolik i sam usadowił się na jednym z krzeseł. Rozejrzał się po
pokoju i uniósł brwi na widok zdziwionych twarzy towarzyszy, przybierając minę
„o co wam chodzi?”.
- Gdzie byłeś? –
rozpoczęła przesłuchanie Zoe.
- Wyszedłem się
przewietrzyć. To tyle … - odparł spokojnie Hatake, patrząc czarnym niczym smoła,
lewym okiem w jej przymrużone, turkusowe tęczówki.
- Kakashi … Znam cię
dostatecznie długo, żeby wiedzieć, kiedy wciskasz mi kit – westchnęła ciężko
jasnowłosa kunoichi. – Dlatego proszę cię, nie zachowuj się jakbym była
nierozgarniętą idiotką, którą można zbyć byle czym …
- Po prostu poszedłem na
mały rekonesans okolicy. Naprawdę, to nic istotnego – oznajmił tonem, który w
jego mniemaniu zabrzmiał wystarczająco przekonująco, żeby urwać niezręczny
temat. – A teraz, jeśli zakończyłaś swoje przedstawienie, pozwólcie, że was
opuszczę.
Wstał
i rozpoczął przygotowania wcześniej upatrzonego miejsca do spania. Uformował
plecak w sposób taki, aby jak najbardziej przypominał poduszkę, po czym owinął
się szczelnie białym płaszczem kapitana ANBU.
Odwrócił się do nich plecami i przymknął zmęczone powieki. Nie musiał
długo czekać na sen. Nawet nie zdążył się zorientować, kiedy odpłynął w
upragnione ramiona Morfeusza.
Biegł leśną drużką, nie zważając na
chlastające go od czasu do czasu młode gałęzie drzew. Jego stopy z trudem
odrywały się od miękkiej ziemi, pozostawiając na niej zgubne ślady. Poprawił
ręką kaburę z bronią znajdującą się na lewym udzie, a następnie zerknął w bok.
Ujrzał piękną, szatynkę, która podążała tuż za nim. Posłał w jej kierunku słaby
uśmiech mający zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Że wszystko się jeszcze
ułoży. Odpowiedziała na jego gest ciepłym uśmiechem. W jej oczach natomiast
pojawiły się radosne iskierki nadziei. Poprawiła brązowy kosmyk, który opadł
jej na twarz. Zamknęła powieki i zmarszczyła brwi. Zawołała do niego, lecz on
już wiedział. Nadchodzą …
Wybiegli na niewielką polanę. Złapał
ją za nadgarstek i spróbował przemówić do rozsądku. Nie posłuchała go … Czego
on oczekiwał? Że go zostawi? Posłała w jego kierunku rozbrajający uśmiech i
pocałowała w policzek. Zrób to teraz – wyszeptała. Potrząsnął przecząco głową i
wyjął kunaia. Sekundę później zostali otoczeni przez watahę wrogich shinobi.
Odsunął ją za siebie i ruszył na przeciwnika. W jego dłoni natychmiast
zmaterializowała się potężna kula energii. Rzucił w najbliższego ninje kunaiem,
by chwilę potem pojawić się tuż za jego plecami. Przebił bez zbędnych emocji
jego serce i pobiegł w stronę następnego wroga. Wyciągnął przed siebie dłoń,
gdy nagle ją zobaczył. Spróbował ominąć ją za wszelką cenę, lecz było już za
późno. Jego ręka przeszyła jej klatkę piersiową, niszcząc tym samym wszystkie
ważne narządy. Nie – wyszeptał. NIE!
Nagle sceneria uległa zmianie.
Znajdował się w jakieś ciemnej jaskini. Rozejrzał się dookoła, jednakże niczego
nie zobaczył. Z trudem udało mu się dostrzec własną dłoń wyciągniętą przed
twarzą.
Wtem usłyszał cichy jęk. Obrócił się
natychmiast i skupił wzrok na czerwonym punkcie. Podszedł niepewnie do skulonej
postaci leżącej na ziemi. Nie zorientował się nawet, kiedy zmrok zaczął
ustępować słabemu światłu pochodni umieszczonej na przeciwległej ścianie.
Dotknął ręką ramienia mężczyzny.
Niespodziewanie poczuł, że żelazna
dłoń zaciska się na jego gardle. Spróbował odsunąć napastnika od siebie, lecz
nie przyniosło to pozytywnego efektu. Zaczął się dusić. Szarpanie tylko
pogorszyło sprawę. Przed oczami pojawiły się czarne plamy. Gdy nagle ujrzał
jego twarz. Czerwone tęczówki patrzyły z nienawiścią na jego starania.
Przygwoździł go do ściany, po czym zbliżył trupio białe oblicze ku jego twarzy.
Miałeś ją chronić – wyszeptał nieznany głos. – Obiecałeś mi. Obiecałeś …
Podniósł
się gwałtownie ze swojego legowiska. Nabrał głęboko powietrza, próbując
uspokoić serce bijące w dwa razy szybszym rytmie. Przejechał dłonią po swoim
zalanym zimnym potem czole i podniósł się niezdarnie. To sen … To tylko sen … Zarzucił na siebie płaszcz i wyszedł z
pokoju. Szedł ciemnym tunelem rozjaśnianym co jakiś czas mrugającą żarówką. Już
po chwili znalazł się na wydeptanej ścieżce biegnącej koło hotelu. Oparł się
rękami o spróchniały płot i zamknął oczy, rozkoszując się świeżym powietrzem,
które wypełniło jego płuca. Pomasował zesztywniały kark i przeklął w duchu
własną głupotę, która namówiła go do spania na podłodze. Drgnął lekko i nie
odwracając się, powiedział najspokojniejszym tonem, na jaki było go stać:
- Próbujesz coś osiągnąć,
skradając się do mnie w ten sposób? A może sprawia ci przyjemność wizja wbicia
mi tego kunaia w plecy?
- Aleś ty dowcipny … -
warknęła. - Złe sny, prawda? – zapytała z troską i podeszła do niego. Zmierzyła
go uważnie wzrokiem, zatrzymując go na jego dwukolorowych oczach. – To znowu
ten koszmar – bardziej stwierdziła niż spytała. Mimo to skinął nieznacznie
głową. Przetarł oczy i złapał się za skronie.
- Znowu widziałem jego
twarz … Ta pustka w jego głosie, gdy mówił o niej … Zoe, ja mu obiecałem …
Obiecałem, że ją ochronię … I jak zwykle wszystko spieprzyłem …
- Kakashi … Nic nie mogłeś
zrobić. Przecież wiesz – powiedziała cicho, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Wiem … I właśnie dlatego
to jest takie upokarzające … Nie ma nic gorszego niż niemoc w ochronie
najbliższych …
- Kakashi …
- Dalej widzę jej krew na
swoich rękach – wyszeptał patrząc z nienawiścią na prawą dłoń. – Nawet nie
wyobrażasz sobie, ile razy rozważałem każdy swój ruch w tej walce. Ile razy
rozgrywałem przeróżne scenariusze w myślach. Co by się stało, gdybym wtedy
spojrzał w jej stronę? Czy byłbym w stanie zatrzymać się?
- Nie możesz tak do tego
podchodzić … Ona i tak by zginęła, wiesz o tym …
- Skąd możesz to
wiedzieć?! Skąd możesz mieć pewność?! Nie było cię tam do cholery! Gdybym nie
był takim pierdolonym idiotą, to może udałoby mi się ją uratować! Może jeszcze
by żyła … - Jego głos załamał się. Hatake ukrył twarz w dłoniach, pragnąc
odgrodzić się niewidzialną barierą od całego świata. – Wybacz … Nie powinienem
tego mówić …
- Masz rację, nie wiem. –
westchnęła głośno i kontynuowała. - Nie byłam tam, lecz sądzę, że postąpiłeś
słusznie. Próbowałeś ją chronić. Nikt nie byłby w stanie przewidzieć, że to się
stanie. Musisz przestać się obwiniać o to wydarzenie …A teraz chodźmy w końcu
do środka. Nie będziesz tu przecież stać i rozpaczać całą noc – dodała łagodnie
i ruszyła w kierunku budynku.
- Mhm … Zaraz przyjdę …
Zoe … - powiedział nagle.
- Tak?
- Dziękuję – wyszeptał
cicho i odwrócił w jej stronę. Jasnowłosa posłała mu jeden ze swoich
najpiękniejszych uśmiechów i zniknęła w ciemnym wejściu.
Następny
dzień był nieustającą wędrówką. Drużyna ANBU przemierzała w szybkim tempie
rozległe doliny Kraju Rzek. Za plecami zostawiali dziesiątki miasteczek i
podrzędnych osad. Jednolity krajobraz bezkresnych stepów majaczył im przed
oczami, przyprawiając o zawroty głowy. Po pokonaniu niewyobrażalnej liczby
kilometrów, nadszedł czas na upragniony wypoczynek. Tuż przed zachodem słońca
zaczęli rozbijać obóz. Kakashi razem z Ryukim ruszyli do lasu zebrać drewno na
ognisko, a dziewczyny zajęły się przygotowaniem namiotów. Uporawszy się z
powierzonymi zadaniami, rozsiedli się przy dopiero co rozpalonym palenisku,
grzejąc zmarznięte ręce i nogi.
- Narumi – zaczął
białowłosy – jako że to nasza pierwsza wspólna misja, to może opowiesz coś o
sobie. Prawdę mówiąc nie wiele wiem o tobie, poza imieniem i nazwiskiem. –
Zamrugała zaskoczona słysząc jego słowa. Kakashi uśmiechnął się pod maską i
kontynuował – Heh, nie myśl, że jestem natrętny. Po prostu uważam, że lepiej
znać osoby, z którymi się pracuje. Ciężko obdarzyć kogokolwiek zaufaniem, jeśli
się o nim nic nie wie, nie sądzisz?
- Pewnie masz rację.
Naprawdę nie uważam, aby moja jakże bogata historia was w jakikolwiek sposób
zainteresowała, no ale skoro nalegasz … Ech … nawet nie wiem od czego zacząć … Hmm
… Pochodzę z pewnej małej wioski, która znajdowała się na pograniczu Kraju
Ognia z Krajem Wodospadu. Zamieszkiwali ją głównie zwykli ludzie nie będący
ninja. Mówiąc głównie, mam na myśli około 90% ludności. Pozostałymi obywatelami
byli członkowie klanu Hamada. Był to mało znaczący klan, o którym praktycznie
słyszeli tylko nieliczni. Tak było przez wieki. Do czasu, aż pewien mój przodek
odkrył w sobie Kekkei Genkai. Nikt nie potrafił stwierdzić, jak tego dokonał. W
każdym razie dzięki niemu mógł zmieniać otaczającą go materię w dowolny
przedmiot. Element stworzony przez niego nazwano eterem. Po jego śmierci wielu
próbowało rozwinąć nowy żywioł. Daremnie … Eter zaginął wraz Yosuke … W pewnym
momencie wszyscy stracili nadzieję na ponowne przebudzenie Kekkei Genkai,
uznając osobę Yosuke za przypadek. Wyjątkowego geniusza, który rodzi się raz na
dziesiątki lat. Wtedy to rodziny shinobi zaczęły mieszać się z miejscową
ludnością. Czysta krew klanu Hamada zanikała w błyskawicznym tempie.
Ostatecznie już tylko jedna rodzina posiadała stuprocentową krew naszego klanu.
Wtedy urodziłam się ja. Narumi Hamada. Dziewczynka z „czystą” krwią. Początkowo
nie różniłam się niczym od pozostałych dzieci w moim wieku. Dorastałam w
zwykłej rodzinie. Moi rodzice porzucili życie ninja i stali się normalnymi
ludźmi. Wszystko byłoby wspaniałe, gdyby nie zachorowali pewnego dnia na
straszną chorobę. W wiosce nastała epidemia meningokokowego zapalenia opon
mózgowo-rdzeniowych. W tych czasach … nieznano się za dobrze na medycynie.
Brakowało odpowiednich antybiotyków. Dlatego zarządzono izolacje. Każdy
obywatel miał przymus poddania się badaniu. Jeśli stwierdzono, że jest
„czysty”, to pozwolono mu odejść. Chorych natomiast zamknięto w specjalnej
strefie … - Skrzywiła się lekko i kontynuowała. – Izolatka mało dała. Epidemia
dalej się rozprzestrzeniała. Zaczęto się obawiać czy nie zajmie całej wioski.
Wtedy rozpoczęła się masowa eksterminacja … Próbowano w ten sposób zdusić
chorobę w zarodku. – Przełknęła głośno ślinę na bolesne wspomnienia. –
Widziałam jak potajemnie podrzynano śpiącym gardła. Nie przejmując się czy to
mężczyźni, kobiety, czy nawet dzieci. Nieważne czy mieli rodziny. Istotny był
tylko fakt czy są zdrowi, czy też nie … Moi rodzice zmarli na początku.
Pokonała ich choroba. Jednakże inni … nie mieli takiego szczęścia … W każdym
razie epidemia w końcu została stłumiona. Brutalne metody podziałały. Wioska
wkrótce zaczęła na nowo się zaludniać. Krwawa strona z historii została
wymazana z pamięci. Z całej siły spróbowano zapomnieć o owych wydarzeniach. Podziałało.
Ludzie zaczęli normalne życie. Przypominało ono jeszcze to sprzed masakry. Ja
jednak nie potrafiłam po prostu zapomnieć. Dorastałam samotnie nienawidząc
własnej osady. Postanowiłam zrobić coś z własnym życiem. Zmienić je na lepsze.
Zaczęłam kształcić się w taijutsu. Poprosiłam miejscowego kowala, aby wykuł dla
mnie broń. Tak oto zdobyłam naginatę. Dawno zapomniany oręż. Z roku na rok moje
umiejętności rosły. Szkoliłam się jednak sama, więc poziomem nie dorównywałam shinobim
w moim wieku. Aczkolwiek, gdy skończyłam 16 lat coś się zmieniło. Wtedy
pierwszy raz udało mi się użyć eteru. Nie uwierzycie w moje zdumienie, jakie
zaznałam, widząc przed sobą czarne kolce, które pojawiły się znikąd. Od tego
czasu każdego dnia próbowałam rozwinąć moje zdolności. – Na jej twarzy zagościł
delikatny uśmiech. Spojrzała po ich zainteresowanych twarzach. Napiła się
herbaty i wróciła do tematu. – Szło mi coraz lepiej. Po długotrwałych
treningach potrafiłam na zawołanie stworzyć już nie tylko czarne kolce, lecz
także jakąkolwiek broń. Z czasem zaczęłam opracowywać przeróżne techniki
związane z moim nowym żywiołem. Życie zaczęło wreszcie układać się po mojej
myśli. Brzmi za pięknie, aby było prawdziwe, nie sądzicie? Wtedy właśnie
nastąpił atak bandytów na niczego niespodziewającą się osadę. Rabusie od dawna
interesowali się naszymi złożami srebra, jakie znajdowały się w okolicach.
Osadnicy z miasteczka zajmowali się przede wszystkim górnictwem oraz
rolnictwem. Nie posiadaliśmy wojowników. Mimo to udało nam się zawrzeć pakt z
pewną wioską, która miała nas ochraniać. Srebro za wojowników. W przeszłości
ten sojusz sprawdzał się idealnie. Jednakże absolutystyczne rządy przywódcy
naszej osady powiodły nas ku upadkowi. Dążyliśmy do niezależności, a
otrzymaliśmy klęskę i niewolę. Mi udało uciec się w samą porę. Wśród płomieni i
krzyków … Tak oto nastąpił koniec Shiruba-gakure (Wioska Srebra). – Westchnęła ciężko wspominając dawne dzieje. –
Uciekłam do Konohy. Uznałam, że jest to najlepsze miejsce dla mojej przyszłej
kariery jako ninja. – Zamilkła, po czym uśmiechnęła się radośnie. – Ale się
rozgadałam. Haha, spójrzcie tylko na siebie. Macie przekomiczne miny. – Zaśmiała
się serdecznie, przyglądając się ich twarzą.
- Taaak … - zaczął Ryuki
siląc się na kpiący ton – to była baaardzo nudna historia. Co z tego, że
większości osób, jakie znam nie przydarzyła się nawet połowa rzeczy, co tobie.
- Nie bądź złośliwy. –
Uderzyła go lekko Zoe. – Narumi, moja droga. Musiałaś wiele przejść. Jestem pod
wrażeniem, że udało ci się tyle osiągnąć. Nie, nie mówię o Kekkei Genkai.
Chodzi mi o twoją determinację i uparte dążenie do celu … Mało kto potrafiłby
się zdobyć na taki wysiłek.
- Obejmę pierwszą wartę.
Następna przypadnie tobie Zoe. Potem Narumi, a na końcu ty, Ryuki.
Zdezorientowali
poszli ku swoim namiotom. Zoe nawet nie przypuszczała, że można być tak
śpiącym. Rzuciła się na posłanie i niemal od razu zasnęła.
Do
Suny dotarli dopiero w piąty dzień podróży. Już na granicy z Krajem Wiatru
musieli się zatrzymać, bo rozgorzała burza piaskowa. Ukryli się zatem w
pierwszej napotkanej jaskini i tak przesiedzieli cały dzień.
Padnięci
ze zmęczenia, w podniszczonych i zakurzonych strojach stanęli przed wejściem do
Wioski Piasku. Przeszedłszy przez skalisty kanion ujrzeli piękną panoramę
miasta. Szeregi śmiesznych, piaskowych domków prezentowały się wspaniale na tle
ogromnych skał i pomarańczowego, zachodzącego słońca. Uwagę jednak zwracał
przede wszystkim wielki budynek władcy wioski znajdujący się w centrum osady.
Ruszyli
powolnym krokiem podziwiając wąskie, nasłonecznione uliczki Wioski Piasku.
Stanąwszy przed potężną, kulistą budowlą, wyglądem przypominającą ogromny,
pszczeli ul, wyciągnęli swoje przepustki. Po pokazaniu ich dwójce strażników,
wkroczyli do środka. Z ulgą powitali przyjemny cień i chłód, jaki panował w
rezydencji. Otarłszy czoło z kropelek potu, który perlił się na jego jasnej
skórze, Kakashi pomaszerował w kierunku Sali Audiencyjnej. Kamienna posadzka
pobrzmiewała echem jego donośnych kroków. Dotarłszy do wielkich, czarnych,
mosiężnych drzwi, zapukał trzykrotnie. Usłyszawszy zimny głos, całkowicie
wyprany z emocji, otworzył je i wkroczył do środka. Po chwili dołączyła do
niego reszta drużyny. Skłonił się krótko i zaczął:
- Kazekage-sama … Przybyliśmy
z misją od czcigodnego Hokage.
- Tak, tak, wiem.
Usiądźcie. Z tego co widzę, moi genialni strażnicy nie raczyli was odpowiednio
obsłużyć. Ech … - urwał i spojrzał na wchodzącą tylnymi drzwiami małą
dziewczynkę, o włosach w kolorze blond. Trzymała za rączkę o rok młodszego,
ciemnowłosego chłopczyka z twarzą umazaną fioletowymi znaczkami. – Co wy tu
robicie? Yashamaru!
- Tak, panie? – Zjawił się
mężczyzna o charakterystycznym, dziewczęcym wyglądzie.
- Miałeś się nimi zająć.
Przecież widzisz, że mam ważnych gości – syknął.
- Przepraszam, panie. To
się już więcej nie powtórzy.
- Też mam taką nadzieję –
powiedział do znikającego za drzwiami poddanego. Westchnął i zwrócił się do
drużyny ANBU. – Wybaczcie moim nierozgarniętym żołnierzom ... To jest
najbardziej szczegółowy opis złodziei, jaki posiadamy. – Podał białowłosemu kilka
kartek, na których widniały podobizny przestępców. – Zwiadowcy donieśli, że
ostatnio widziano ich na południowy-zachód stąd. Przydzielę wam do tej misji
moich dwóch tropicieli. Jeśli wyruszycie jutro z samego rana, to powinniście
ich dogonić w niecały dzień. Jakieś pytania?
- Nie.
- W takim wypadku możecie
odejść. Satetsu odprowadzi was do waszych komnat. Jeśli będziecie czegokolwiek potrzebować,
zawołajcie go.
Równo
o siódmej trzydzieści stanęli przed wejściem do wioski. Hatake spojrzał na
swoją drużynę, po czym zlustrował wzrokiem dwójkę z Piasku. O kamienną ścianę
opierał się czarnowłosy mężczyzna ubrany w żółtą kamizelkę chunina oraz biały
płaszcz. Jego granatowe spodnie kończyły się na wysokości łydek, a dalszą część
nóg pokrywały białe bandaże. Na stopach nosił tradycyjne buty shinobi w tym
samym odcieniu, co spodnie, a na biodrach miał zapięty skórzany pas ze złotą
zapinką jego klanu. Najbardziej rzucającym się w oczy elementem jego stroju był
wyhaftowany symbol Wioski Piasku na zakończeniu nogawek. Kakashi przeniósł
wzrok z wysokiego ninjy na jego towarzysza. Czerwona, lekka zbroja komponowała
się z białymi, bawełnianymi spodniami. Na stopy włożył proste, skórzane buty,
wprost idealne do tego typu klimatu. Jego golenie pokrywał rzemienny pancerz,
ciasno oplatający nogi. Całość dopełniały strzępy czerwono-białego materiału
powiewające na lekkim wietrze. Dwa zakrzywione sztylety przyczepione do pasa
pobłyskiwały w niemiłosiernym słońcu, gotowe do natychmiastowego użycia.
Wszystko to sprawiało, że szatyn z twarzą pokrytą szarymi bandażami wyglądał
jak typowy zabójca. Hatake zmrużył lekko oczy tocząc niemą bitwę na spojrzenia
z asasynem.
- Prowadźcie – rzekł, nie
odrywając wzroku od nizaryty.
- Tak jest … - wycedził
skrytobójca i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
Nie
minęło nawet 15 minut, a upał i przeraźliwie gorące powietrze zaczęły dawać się
we znaki. Nawet przewiewny stój ANBU nie sprawdzał się przy temperaturach,
jakie panowały na Pustyni Nara. Słońce grzejące niemiłosiernie wyciskało z nich
ostatnie kropelki wody. Pomimo tego, że pot strumieniami zalewał mu czoło, Kakashi
poprawił kefię, którą dostał od Satetsu. Nie potrafił uwierzyć, w jaki sposób
można w taki klimacie normalnie funkcjonować. Myślami odpłynął do przyjemnie
chłodnych i jakże odległych lasów Konohy, wytrzepując bez większego
zainteresowania tony piasku, które zaczęły przeprowadzać zmasowaną inwazję do
wnętrza jego butów. Spojrzał przed siebie. Widok potężnych wydm ciągnących się
po sam horyzont nie poprawił mu bynajmniej nastroju. Westchnął ciężko po raz
kolejny tego dnia i zerknął na bezchmurne, błękitne niebo. Był to krytyczny
błąd. Słońce od razu go oślepiło, wdzierając się bezlitośnie przez zaciśnięte,
wysuszone powieki.
Nagle
zerwał się mocny wiatr poruszając wierzchnimi warstwami piasku. Tumany kurzu
wzniosły się w powietrze, utrudniając niezwykle skutecznie widoczność. Zakrywając
oczy rękami, przedzierali się przez złocistą mgłę.
- Trzymajcie się blisko
siebie! – usłyszeli stłumiony głos, należący do bruneta Hirokiego.
Mimo
najszczerszych chęci, ciężko było w ogóle usłyszeć pozostałych towarzyszy, nie
mówiąc już o zobaczeniu ich. Kakashiemu mignęła na sekundę zamaskowana twarz
Asao, by po chwili zniknąć mu z oczu. Wtem poczuł, jak silna ręka zaciska się
na jego przedramieniu. Spróbował się wyrwać, ale nie wiele to dało. Tajemniczy
osobnik dalej trzymał go w swoim żelaznym ucisku. Pociągnął go za rękę w tylko
sobie znanym kierunku. Nie minęło nawet kilka sekund, a odczuł, że wiatr zdaje
się ustawać. Ktoś pchnął go niespodziewanie w plecy, wyrzucając tym samym z
niewielkiej burzy piaskowej. Białowłosy potknął się i runął w parzący piach.
Zaniósł się kaszlem, wypluwając drobne ziarenka, jakie dostały się pod maskę.
Przetarł zakurzone oczy i rozejrzał się wokoło. Tuż koło niego leżał wyczerpany
„Ryś”. Kilka metrów dalej stał zasapany Hiroki, podtrzymując zmęczoną Zoe i
opartą o nią Narumi. Hatake błyskawicznie odwrócił się za siebie i ujrzał
uśmiechającego się do niego kpiąco Asao. Stłumił przekleństwo, które cisnęło mu
się na usta i spojrzał hardo w te beznamiętne, karmazynowe tęczówki. Oczy mordercy – przemknęło mu przez
myśl. Podniósł się z cichym jękiem i przyjrzał się swojej grupie. Nie wyglądali
najlepiej. Ponad 45 stopni Celsjusza nie wpływało pozytywnie na jego drużynę.
Nie przemieścili się na razie za daleko od wioski, a już padali ze zmęczenia.
Dalszy bieg w tym słońcu mijał się z celem. Nie byli przystosowani do takich
temperatur. Na dodatek zapasów wody też nie mieli nieskończonych. Przetarł
spocone czoło i przymknął powieki. Jeszcze
nie minęło południe, a już ledwo da się wytrzymać. Nie mówiąc o forsownym
pościgu. Rozejrzał się po okolicy, lecz nie dostrzegł niczego godnego
uwagi. Zaklął w duchu. Cały jego plan wziął w łeb. Z dostrzegalną niechęcią
zwrócił się do zamaskowanego ninjy:
- Czy na tej pustyni
znajdują się jakiekolwiek jaskinie, jardangi czy inne skały, pod którymi dałoby
się schronić?
- Z tego co mi wiadomo, to
niecałą godzinę drogi stąd możemy coś takiego spotkać. Jednakże zboczymy trochę
z kursu.
- To nic … Nadrobimy to
nocą … Będziecie potrafili znaleźć śledy nawet w ciemnościach? – Oni tylko
uśmiechnęli się złowieszczo. Po chwili Hiroki odpowiedział:
- Właśnie do tego nas
szkolono. W naszej wiosce nie znajdziesz lepszych tropicieli.
- Doskonale. – Pozwolił
sobie na delikatne uniesienie kącików ust. – Prowadźcie! No dalej! Co z wami?!
Koniec odpoczynku – wrzasnął na siedzących dalej na ziemi ANBU.
Hipoteza
Asao okazała się słuszna. Po godzinnym wysiłku zobaczyli przed sobą ogromne
formy skalne. Rozbili prowizoryczny obóz pod najbliższym, kamiennym okapem.
Rzuciwszy plecaki na ziemie, oparli się o zimną skałę, rozkoszując się błogim
półcieniem.
- Prześpijcie się póki
możecie. Czeka nas dzisiaj ciężka noc. Musimy odrobić czas, który straciliśmy.
Poza tym, chcę jeszcze przed świtem dogonić tych złodziei, dlatego przygotujcie
się na niemały wysiłek – zarządził Kakashi i ułożył się wygodniej na przyjemnie
chłodnym piasku. Sięgnął do plecaka i wyjął swoją ulubioną lekturę.
Godziny
upału mijały mu w towarzystwie nierozgarniętego Mark’a i przesłodkiej Sue. Chłonął
z zainteresowaniem znany prawie na pamięć tekst. Przerzucił zwinnym ruchem
stronę i oderwał się na chwilę od „Eldorada flirtujących”. Zerknął na
przyjaciół, którzy odpoczywali obok. Ryuki spał w najlepsze z głową ukrytą pod
czapką. Zoe i Narumi natomiast śmiały się radośnie z jakiegoś żartu. Przeniósł wzrok na dwójkę z Piasku. Siedzieli
koło siebie i o czymś cicho dyskutowali. Wzruszył lekko ramionami i wrócił do
interesującego fragmentu w książce.
Rozdział
siódmy
Patrzyłam z niedowierzaniem na Marka.
Stał pod ogromną wierzbą, uśmiechając się zawadiacko do jakieś blondynki. Ona
odwzajemniła gest i powolnym krokiem, poruszając przy tym swoimi dość szerokimi
biodrami, podeszła do niego i złożyła na jego ustach krótki, zachęcający
pocałunek. Szatyn nie potrzebował większej zachęty. Położył prawą dłoń na jej
tali, przyciągając tym samym jasnowłosą dziewczynę ku sobie. Ami, bo tak miała
na imię, zarzuciła mu ręce na kark i zanurzyła dłonie w czuprynie kruczoczarnych
włosów. Mężczyzna zamruczał cicho i przygwoździł blondynkę do grubego,
chropowatego pnia, nie przerywając długiego, namiętnego pocałunku.
Dziewiętnastolatka od razu poddała się dotykowi szatyna, zamykając z rozkoszy
powieki. Odchyliła delikatnie głowę, tym samym pozwalając, by jego miękkie usta
mogły pieścić jej smukłą szyję. Mark nie odrywając ust od gorącej skóry Ami,
powędrował lewą ręką ku górze, zaciskając ją na drobnych nadgarstkach. Naparł
na nią całym ciałem, uniemożliwiając drogę ucieczki. Zjechał wolno drugą dłonią
w dół, zatrzymując się na jędrnych piersiach. Wsunął ją zgrabnym ruchem pod
cienką bluzkę i rozpoczął słodką torturę.
Nie mogłam dłużej na to patrzyć … Jak
on mógł coś takiego zrobić?! Przecież tyle dla niego znaczyłam! Czyżby
zapomniał o tych wszystkich rozkosznych nocach, które spędził razem ze mną?!
Czy zapomniał o tych wszystkich słowach, jakie wypowiedział w moim towarzystwie?!
Nie powie mi przecież, że to był tylko seks … Nie mam zamiaru stać się jego
kolejną „dziewczyną”, którą rzuca się po tygodniu … Do kącików oczu
automatycznie cisnęły mi się słone łzy, które po chwili zaczęły płynąć
niekończącymi się strugami po zaróżowionych policzkach. Odwróciłam wzrok od
niewielkiego pagórka i rzuciłam się biegiem przed siebie. Nie zwracałam uwagi
na wybrany kierunek. Po prostu biegłam. Chciałam uciec z tamtego miejsca.
Chciałam uciec z tego świata. Z tej ponurej rzeczywistości, która kolejny raz
mnie zraniła. Ze wszystkich sił próbowałam zapomnieć o tym, co zobaczyłam …
- Kakashi? – Hatake
niechętnie oderwał się od lektury i spojrzał na mężczyznę, który śmiał przerwać
mu tak ważną czynność.
- Hmm?
- Nie powinniśmy już
wyruszać? Zaczyna się ściemniać … - Co?! Jakim
cudem nie zauważyłem, kiedy słońce zaszło za horyzontem?!
- Oczywiście. Zbierajcie
się. Wyruszamy za pięć minut – rozkazał i zamknął z ociąganiem książkę.
Po chwili szóstka ninja przemierzała bezkresne
piaski pustyni. Chłodne powietrze muskało ich twarze, przyprawiając o zimne
dreszcze. Aż ciężko było uwierzyć, jak bardzo temperatura w nocy uległa
zmianie. W błyskawicznym tempie spadła poniżej 10 stopni Celsjusza. Hatake
okrył się szczelniej białym płaszczem kapitana ANBU, próbując tym samym
przykryć każdy fragment odsłoniętego ciała. Jednostajny bieg rozgrzewał co
prawda trochę mięśnie, lecz lodowaty wiatr sprzysiągł się, by pozbawić ich
resztek ciepła, jakimi dysponowali.
Pustynia
to naprawdę bezlitosne miejsce. W południe wrogie słońce wyciska z człowieka wszelkie
siły, powodując abstrakcyjne miraże mamiące wszystkie zmysły, a piasek
kilogramami wsypuje się do butów, parząc stopy niczym rozżarzone węgle. To
jednak noc przynosi prawdziwe zgubienie. Wyczerpany wędrowiec pada na ziemie
niezdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Wtedy przychodzi nieubłagany mróz.
Nieopanowane dreszcze wstrząsają ciałem człowieka, pochłaniając ostatnie zasoby
energii, jakimi jeszcze dysponował. Czeka go ostatecznie klęska. Mózg nie jest
w stanie wykonać potrzebnego działania. Do bezbronnej ofiary zbliżają się
krwiożercy drapieżnicy.
To koniec ….
To koniec ….
Kierując się położeniem gwiazd na atramentowym
nieboskłonie, mknęli przez step piasku i suszy. Ich miarowe oddechy zamieniły
się w białą mgiełkę pod wpływem niskiej temperatury. Zewsząd otaczała ich
głucha cisza. Wszystko zamilkło. Nawet pustynne drapieżniki skryły się w mroku
przed grupą ciemnych postaci biegnących na łeb na szyję przez bezkresne
pustkowia.
Po trzech godzinach nieustającego biegu, Kakashi
zauważył, że zmienili kierunek. Ogromny księżyc znajdował się teraz po jego
prawej stronie. Rozejrzał się po okolicy, która jego zdaniem nie różniła się
niczym od wcześniej mijanego krajobrazu.
-
Zbliżamy się! – zawołał nagle Hiroki, wyrywając wszystkich z letargu.
W
oddali zamajaczyła niewielka jaskinia, wprost idealna na spędzenie w niej nocy.
Hatake pełen podziwu spojrzał na dwójkę mężczyzn z Piasku biegnących na czele
grupy. Nawet genialni tropiciele z Konohy, jak członkowie klanu Inuzuka czy
Aburame, musieli przyznać, że umiejętności młodych shinobi były zdumiewające.
Zatrzymali
się niecałe sto metrów od przewidywanej kryjówki rabusiów. Kakashi wziął jeden
z nielicznych patyków leżących na ziemi i zaczął rysować prowizoryczny plan
ataku. Następnie przedstawił go swoim towarzyszom i omówił taktykę. Po chwili
podzielili się na dwuosobowe oddziały i zajęli wyznaczone pozycje.
Białowłosy
spojrzał na czającego się obok niego „Rysia”, po czym wyjął dwie bomby dymne z
sakwy. Podał jedną przyjacielowi i policzył do trzech. Obaj rzucili
jednocześnie małe ładunki, które w momencie uderzenia uwolniły gęsty, biały
dym. Nagle z kryjówki wybiegła grupa osób. Shinobi wyskoczyli z ukrycia i
nawiązała się walka.
Chłodne,
nocne powietrze przeciął syk zderzającej się ściany wody z kulą ognia. Zoe
odskoczyła w bok i wykonała zgrabne salto, uchylając się przed śmiertelnym
cięciem w szyję. Położyła ręce na ziemi i przywołała wielką falę wodną, która
zmiotła z nóg dwójkę jej przeciwników. Wykonała trzy, krótkie pieczęci i
stworzyła kilka strumieni wodnych przypominających kręcące się wiertła. Te
wystrzeliły błyskawicznie do przodu i przebiły ciała leżących przeciwników.
Spojrzała w stronę walczącego najbliżej fioletowowłosego i zamarła.
Powstrzymywał ataki piątki ninja. Jeden z nich niespodziewanie obszedł go i
zamierzał zadać krytyczny cios w odsłonięte plecy wojownika. Jasnowłosa kunoichi
natychmiast kopnęła stopą powierzchnię płytkiego akwenu i wykonała szybki
wymach. Spod ziemi wytrysnęła obszerna struga wody, która dzięki wysokiemu
ciśnieniu nadanemu przez żywioł wiatru, przecięła wroga. Westchnęła z ulgą i
rzuciła się w wir walki.
Poderżnął
gardło nieuważnemu shinobi i zlustrował wzrokiem okolice. Wszędzie słychać było
odgłosy walki. Bandyci nieźle się trzymali, jednak powoli słabli. Zrobił kilka
kroków do przodu w poszukiwaniu kolejnego przeciwnika, gdy go zobaczył. Zwój! Wyglądający
na około 30 lat mężczyzna biegł w zachodnim kierunku. Kakashi nie oglądając się
za siebie, pomknął za uciekającym wrogiem. Gdy odległość pomiędzy nim a
szatynem wyniosła jakieś 50 metrów, wrzasnął:
- Stój tchórzu! Walcz! –
Cisnął w niego kunaiem, który opadł bezwładnie w piach. Ninja tylko
przyśpieszył tempa. Białowłosy zaklął i rozpoczął na nowo pościg.
Przed
sobą widział oddalające się plecy mężczyzny. Przeszedł do szybkiego sprintu,
gdy nagle szatyn zatrzymał się i upadł na ziemie. Obok niego wylądowały dwie
zakapturzone postacie. Hatake stanął i ujrzał srebrne gwiazdki wbite w ciało
złodzieja. Jego wszystkie mięśnie spięły się gwałtownie, przygotowując do
wysiłku. Obaj nieprzyjaciele sięgnęli do kabury z bronią i wyciągnęli
naostrzony oręż. Kakashi postąpił kilka kroków do przodu, kiedy niespodziewanie
poczuł, że zapada się pod ziemie. Spróbował odskoczyć, ale stopy ugrzęzły w
ruchomych piaskach. Zastawili pułapkę! Sytuacja
jonina nie przedstawiała się zbyt kolorowo. Powoli zapadał się w głąb ziemi. Na
dodatek nie mógł się poruszać, a obok niego znajdowali się dwaj potężni
przeciwnicy. Zaklął w myślach i przeanalizował swoje położenie. Uchylił się
przed shurikenem i stworzył chidori. Zagryzł zęby i przyłożył dłoń do
niepewnego gruntu. Stłumił jęk, jaki wydobył się z jego gardła pod wpływem
okropnego bólu. Cząsteczki wody zawarte w ruchomych piaskach, stworzonych
dzięki żywiołowi ziemi, były bardzo dobrym przewodnikiem. Uwalniając się z
wrogiego jutsu, został porażony przez własną technikę. Wyskoczył w powietrze i
odsłonił sharingana. Czekała go trudna walka. W jego stronę poleciała chmara wodnych
pocisków. Skontrował atak potężną kulą ognia i ukrył się pod ziemią. W miejscu
zderzenia obu jutsu powstała biała mgła, która przysłoniła okolicę. Nagle grunt
poruszył się i uległ wypiętrzeniu. To jeden z zamaskowanych shinobi z żywiołem
ziemi dawał popis swoich umiejętności. Hatake odbił się od powierzchni skały i
wylądował lekko na miękkim piasku. Za jego plecami natychmiast zjawił się drugi
przeciwnik. Białowłosy sparował kunaiem cięcie z lewego boku i odpowiedział
klasycznym wypadem. Ostrze przecięło powietrze i zatopiło się w kleistej mazi
wytworzonej przez klona. Kakashi chwilę szarpał się z zablokowaną bronią, gdy
zorientował się, że użytkownik ziemi zaszedł go od tyłu. Obrócił się
błyskawicznie, lecz było już za późno. Poczuł silne uderzenie w brzuch, które
pozbawiło go tchu. Odleciał na kilkanaście metrów i wbił się z całej siły w
kamienną ścianę klifu. Stracił na sekundę przytomność i poczuł, że spada. Lot
nie trwał dłużej niż mrugnięcie okiem. Z głośnym hukiem upadł na ziemie. Wtem
coś przeraźliwie chrupnęło. Ból był nie do zniesienia. Złamana kość udowa
przebiła skórę i cienki materiał spodni, prezentując swoją biel całemu światu. Pociemniało
mu przed oczami i zakręciło w głowie. Poczuł, że traci powoli świadomość. Krew
równomiernie sączyła się z rany, tworząc wokół niego sporych rozmiarów czerwoną
plamę. Ostatkiem sił odciął długi pas materiału z płaszcza i prowizorycznie
zatamował krwawienie. Uniósł ociężałe powieki i spojrzał na swoich
prześladowców. Żałosne … Jak jeden błąd
może kosztować życie … Niespodziewanie pojawił się zakapturzony shinobi.
Dwójka ninja pozdrowiła go prostym gestem i zaczęła zbliżać się do
białowłosego. Nowo przybyły podszedł do nich i wysunął ostrza z rękawa, tym
samym przecinając ich tętnice szyjne. Szkarłatny płyn trysnął na jego ciemny płaszcz falujący na lekkim wietrze. Hatake patrzył na tą scenę z
niedowierzaniem. Czy ja już umarłem …? Jak
w zwolnionym tempie dwójka napastników osunęła się na ziemię, a tajemniczy
mężczyzna pochylił się nad ich ciałami i wyciągnął zwój. Schował go za pazuchę
i zbliżył się do Kakashiego. Następnie zsunął kaptur z głowy i spojrzał na
niego czerwonymi tęczówkami.
- Idioci – wysyczał brunet
i przeniósł wzrok na dwa martwe ciała.
- To ty?! Toshiro?! Czemu
to zrobiłeś?!
- Złamali mój rozkaz, więc
dostali karę. Nie widzę jednak powodu Kakashi, aby to cię w jakimkolwiek
stopniu martwiło. Na masochistę mi nie wyglądasz, zatem chyba nie powinieneś
się przejmować ich śmiercią, szczególnie że niecałą minutę temu próbowali cię
zabić. – Hatake spojrzał na niego zdumiony.
- Po co ci ten zwój? –
zadał jedyne rozsądne pytanie, jakie w tej chwili kłębiło się w jego głowie.
- Dostałem pewne zlecenie
… To tyle …
- Nie licz na to – stęknął
i spróbował podnieść się do pozycji siedzącej – że ze względu na starą
znajomość pozwolę ci go tak po prostu zabrać.
- Ech … Kakashi … Nie
ośmieszaj się. Dobrze wiemy jak skończyłoby się to starcie. Wybacz, ale z tą
nogą za długo nie zawojujesz, a ja nie mam czasu na zabawę. Bywaj!
- Czemu to zrobiłeś? –
Uchiha zatrzymał się i obejrzał przez ramię.
- Czemu uratowałem ci
życie? Sam nie wiem. Najwyraźniej darzę cię dużym szacunkiem. Chyba cię to nie
martwi? – zapytał z ironią i ruszył przed siebie.
- Nie o to mi chodziło … -
wyjęczał z trudem białowłosy. – Dlaczego … Dlaczego ich zabiłeś? Dlaczego
odszedłeś? Dlaczego nas zostawiłeś …? – Ostatnie zdanie wypowiedział ledwo
poruszając wargami. Brunet zbliżył się do niego i wyszeptał cicho coś do jego
ucha. Hatake zamknął powieki i osunął się na ziemie. Stracił przytomność.
Pierwszym
uczuciem, jakie poczuł, był ból. Niemiłosierny ból, który ogarnął jego lewą
nogę i zaczął promieniować na całe ciało. Stęknął i spróbował podnieść powieki.
Nagle podskoczył na czymś, by chwilę później upaść na twarde, drewniane deski.
Momentalnie świat zawirował mu przed oczami, przez co prawie stracił
przytomność. Gdzieś w oddali rozległ się kobiecy wrzask. Słowa w zwolnionym
tempie dotarły do jego uszu, formując się w niezrozumiałe zdania. Jęknął cicho
i otworzył oczy. Od razu poraził go blask wschodzącego słońca. Przeniósł wzrok
na idącą koło niego Zoe.
- Jak długo byłem
nieprzytomny? – wychrypiał nie poznając własnego głosu.
- Nareszcie się obudziłeś
– zawołała i przywołała do porządku obrażonego Ryukiego. – Dwa dni. Jesteśmy
już w Kraju Rzek.
- Dwa dni … Czy ktoś inny
jest ranny? – Spróbował podnieść się na rękach, lecz dziewczyna powstrzymała
jego starania i niemal siłą położyła ponownie na deskach.
- Powinieneś leżeć.
Dopiero co udało nam się przywrócić twoją nogę do w miarę normalnego stanu. A
co do twojego pytania, to Asao oberwał trochę. Hiroki zabrał go do szpitala w
Wiosce Piasku. Reszta z nas ma co najwyżej lekkie draśnięcia, nic więcej.
- Rozumiem … - powiedział
z trudem.
- Ryuki! Przynieś wreszcie
tą wodę!
- Już, już. Spokojnie …
Siema szefie. Jak się spało? – Wyszczerzył wszystkie zęby w radosnym uśmiechu.
- Nienajgorzej. Tak w
ogóle, to jak mnie znaleźliście?
- Widziałem, że pobiegłeś
za jednym z wrogów. Chciałem od razu rzucić się za tobą, ale jakieś sukinsyn
zablokował mnie ziemną ścianą. Gdy się z nim rozprawiłem, to pobiegłem w
stronę, jakiś błysków. Jednak, kiedy przybyłem na miejsce, było już za późno.
Zastałem cię nieprzytomnego w rozległej czerwonej plamie krwi. To cud, że się
nie wykrwawiłeś wtedy.
- Co się tam wydarzyło,
Kakashi? – zapytała z troską Zoe. – Nie znaleźliśmy nigdzie zwoju.
- Nastąpiły pewne …
komplikacje … Jeden z … wrogów zabrał go. Próbowałem ich powstrzymać, lecz nie
dałem rady. – Jego umysł pracował na najwyższych obrotach, próbując wymyślić
sensowną, zmyśloną historię.
- Mhm … - Zoe chyba jednak
mu nie uwierzyła. Patrzyła się w jego twarz szukając najmniejszej oznaki
kłamstwa. – Powinieneś odpoczywać. Chodź „Rysiu”.
Obudził
się w białym pomieszczeniu. Po prawej stronie prostego, szpitalnego łóżka stała
mała szafka nocna, a na niej znajdował się zwykły, kwiecisty wazon. Przez nieszczelne
zasłony przebijały się jaskrawe promienie słońca padające na jego twarz.
Skrzywił się nieznacznie i przeniósł wzrok na drugą część pokoju. Koło jego
posłania stało puste krzesło, a o przeciwległą ścianę opierał się jego
właściciel.
- Ech … znowu tutaj …
Stanowczo za często ląduję w tym szpitalu – westchnął jonin.
- No proszę, widzę, że się
wylegujemy.
- Co pan tu robi,
Jiraiya-sama?
- Przyszedłem umilić ci
trochę czas. Słyszałem, że spędzisz tu przynajmniej tydzień. To na razie wersja
próbna, ale powinna ci się spodobać. – Sięgnął do kieszeni i wyjął małą, szarą
książeczkę.
- Dziękuję. Ale jakoś nie
mogę uwierzyć, że przyszedł pan tylko po to.
- Za dobrze mnie znasz,
Kakashi … - Odwrócił się w stronę okna i kontynuował. – Coś się na tej misji
wydarzyło, mam rację? – Hatake opadł na poduszki i zamknął powieki. Leżał tak
przez chwilę zbierając myśli.
- Owszem – powiedział w
końcu, nie otwierając dalej oczu. – Spotkałem go …
- Kogo?
- Toshiro … Widziałem go
już wcześniej. W pewnej kawiarni … Podsłuchiwał moją rozmowę z Ryukim … A potem
zastałem go na pustyni … - I opowiedział białowłosemu sanninowi całą historię.
Jiraiya zastanowił się przez chwilę nad słowami Hatake. Podniósł głowę i rzekł:
- Kakashi … Wiesz dobrze,
że dla niego nie ma już nadziei. To, iż raz okazał swoje dobre serce, nie
znaczy, że się nawrócił … Poza tym zwój trafił przez niego w ręce Akatsuki …
- Wiem o tym doskonale.
Jednakże … może zasługuje na drugą szansę? Gdyby pokazał, że mu za…
- Kakashi – przerwał mu
ostro Jiraiya. – Tacy ludzie się nie zmieniają. Wykorzysta tylko twoją
naiwność, by przy następnym spotkaniu wbić ci nóż w plecy. Dobrze ci radzę.
Zapomnij o nim … - Odwrócił się od okna i poszedł w stronę starych drzwi. –
Wybacz, ale muszę już iść. Powinienem i tak wyruszyć już dawno temu. Na razie!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stanął
przed wielką, antracytową bramą Wioski Ukrytego Deszczu, która przywodziła na
myśl wejście do jakiegoś mrocznego zamku. Odgarnął z twarzy ciemne pasma
zmoczonych włosów i pomaszerował w kierunku najwyższej wieży górującej nad całym
miastem. Mijani ludzie schodzili mu z drogi i kryli się w ukrytych w cieniu
uliczkach. Czerwone tęczówki lustrujące każdy skrawek osady skierowały się na osobę
potężnego strażnika ubranego w czarno-czerwony płaszcz. Mężczyzna ujrzawszy
zakapturzoną postać zszedł jej czym prędzej z drogi i odsłonił przejście. Para
czarnych, skórzanych butów powędrowała po zimnej, kamiennej posadzce nie
wydając przy tym najmniejszego dźwięku. Dotarłszy na samą górę zatrzymał się
pod bladą ścianą. W pomieszczeniu znajdował się rudowłosy mężczyzna wpatrujący
się beznamiętnie w spadające krople deszczu.
- Wykonałeś? – odezwał się
zimnym głosem, nawet się nie odwracając.
- Zwój, o który prosiłeś –
zakomunikował takim samym, wypranym z emocji tonem. Położył przedmiot na
stoliku i podążył do wyjścia.
- Toshiro … - Brunet
zatrzymał się i zerknął przez ramię. – Ktoś cię widział? – Zapadło niezręczne
milczenie. Każda sekunda zdawała się trwać wieczność. Po niemożliwie długiej
ciszy głos Uchihy wydawał się niemal krzykiem.
- Nie – odparł i opuścił
pomieszczenie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kakashi w szpitalu |
Toshiro |
Hiroki |
Asao |
Kochani, liczę, że rozdział się Wam podobał. Powiem, że trochę się z nim męczyłam, bo albo nie miałam weny, albo brakowało chęci na ruszenie tyłka i otwarcie Worda. No cóż ... Może z następnymi notkami pójdzie lepiej ^^.
Bardzo cieszę się, że aż tyle osób w ogóle to czyta. Naprawdę Wasze komentarze zapewniają mi nieopisane wsparcie w chwilach, gdy chce wejść na bloggera i nacisnąć "usuń". Tak, wiem. Takie sytuacje nie powinny w ogóle się pojawić, ale szkoła w tym roku daje mi nieźle popalić :/.
Nie wiem czy ogarnęliście, o co chodzi z tym eterem. Owe Kekkei Genkai Narumi jest bardzo podobne do tego od Guren. Potrafiła ona skrystalizować każdą substancje. Narumi natomiast wykorzystuje istniejące cząsteczki eteru (według filozofów eter wypełnia całą przestrzeń) i przyciąga je do siebie, dzięki podwyższeniu siły międzycząsteczkowej (o Jezu, brzmi to, jakbym wykładała jakąś lekcję fizyki). Cząsteczki kumulują się w jednym miejscu w takim stopniu, że tworzą widoczne przedmioty. Mam nadzieję, że cokolwiek z tego zrozumieliście :D.
Co do następnej notki, to hmm ... Radzę przygotować się, że nie zagości ona tutaj za szybko. Niestety przede mną trudny okres. Wielkimi krokami zbliża się egzamin gimnazjalny (uh, za jakie grzechy?!), a nauczyciele postanowili wyciąć mi 3 miesiące z życia. Zatem w przerwie między uczeniem się, a próbą powieszenia na lampkach choinkowym, może uda mi się coś naskrobać. Zobaczymy ...
Usłyszałam już wiele pozytywnych opinii, co do muzyki, jaka znajduje się na tym blogu. Niezmiernie się cieszę, że trafiłam w Wasz gust muzyczny ^^. Jeśli są jakieś piosenki, jakie chcielibyście widzieć na tej stronie - piszcie :D.
A teraz taka informacja. Do zakładki "bohaterowie" już niedługo dołączą nowe postaci ^^.
Zapraszam Was jeszcze serdecznie do linków, które znajdują się po prawej.
Pozdrawiam, willownight :*
Łapcie na pocieszenie. Wiem, że nie w klimacie, no ale ...
Kakao (tradycyjne „cześć”, jako przywitanie się jest zbyt mainstreamowe)
OdpowiedzUsuń„Wzniósł oczy ku niebiosom czekając na zbawienie, które oczywiście nie nastąpiło.” – To mnie rozwaliło. Biedny Kakashi czeka na pieniężny deszcz.
Geje lecą na Kakashiego. Boże, od razu pomyślałam o Gaiu. Gai w pedalskim fioletowym sweterku, w gorących źródłach podrywa Kakashiego. XDDD (co ty mi robisz z psychiką)
Miałaś świetny pomysł z napisaniem, o czym w końcu czyta Kakashi. Jak zaczęłam czytać ten „Rozdział siódmy”, to myślałam, że umrę ze śmiechu. JAK PUSTLENIK MÓGŁ PISAĆ COŚ TAK BEZNADZIEJNEGO?! JAK KAKASHI MÓGŁ CZYTAĆ COŚ TAK BEZNADZIEJNEGO?! To brzmi jak te pamiętniki „dla nastolatek”, polegające na „mam piętnaście lat, jestem w ciąży z chłopakiem, który wyjechał do Niu Jorku. To bardzo przykre.”
Oczywiście nie mam Ci za złe za to, jak napisałaś tę książkę, bo pewnie i tak wyglądała. Tylko po prostu nikt nigdy jej jeszcze chyba nie przedstawił nikomu, iii, rozumiesz. XD
Kiedy Narumi zaczęła mówić, że to mało interesująca historia, myślałam, że opisze to jakoś w skrócie. Ale nie. Przecież autorką jest Willow, a Willow jest trzepnięta i nie napisze czegoś przewidywalnego. Gdybym siedziała tam, koło całego Oddziału ANBU, po usłyszeniu tej historii chyba zareagowałabym tak samo jak Ryś. ;_;
Iiii chciałabym zapytać, kiedy w końcu Naruto troszkę dorośnie, albo bardziej opiszesz KakaAnko? ;-;
Jak ja Ci współczuję z powodu tych testów. Ale mimo wszystko, nie śmiej usunąć tego bloga. D:
A co do piosenek, to mam takie propozycje (szykuj się, bo ich sporo XD):
Green Day – Whatshername/Good Riddance (Time Of Your Life)
Bring Me The Horizon – Hospital For Souls/And The Snakes Start To Sing
Imagine Dragons – Radioactive
Led Zeppelin – Stairway to Heaven/Babe, I’m Gonna Leave You
Blue Foundation – Eyes On Fire
Tame Impala – Feels Like We Only Go Backwards
Okej, to w sumie strasznie dużo piosenek (mogłabym wymieniać więcej i więcej, ale nie będę Cię męczyć). Oczywiście nie musisz dodawać ani jednej z nich, bo i tak plejlista rządzi. 8|
Pozdrawiam! :3
Witam, witam :D!
UsuńNo Kakaś nie ma łatwego życia. Z tej jego drużyny robię straszne sępy, no ale on ma dobre serce i im i tak wszystko postawi xD.
Hahaha, no cóż ... Nie ma co ukrywać, że Gai jest jaki jest, a w pedalskim sweterku jeszcze bardziej przypomina geja xd.
Heh, właśnie tak miała wyglądać ^^. Nie oszukujmy się Jiraiya wybitnym pisarzem nie jest. A szczególnie jeśli chodzi o jego serie "Eldorado flirtujących". Jeśli nawet Naruto zdołał napisać tekst na poziomie "mistrza", to co tu dużo mówić :D.
Haha, mówiłam, że Narumi ma ciekawą historię ^^. Starałam się ją napisać w sposób nieprzewidywalny i taki hmm oryginalny. Cieszę się, że mi wyszło :D. Przyznam szczerze, że z tego fragmentu jestem chyba najbardziej zadowolona ^^
W następnym rozdziale :). Mam zamiar zrobić taki przeskok "po latach", gdy będzie mieć 4 latka ^^. Będzie też więcej KakaAnko w kolejnych notkach ^^. Tak w ogóle, to jakoś zaniedbuję naszą nieprzewidywalną kunoichi, więc postaram się dodać jej trochę więcej.
Ach, no cóż ... Na szczęście trza wytrzymać tylko do końca kwietnia, a potem będzie już lajtowo :). Heh, spokojnie, jeszcze nie mam aż takiego doła :D.
Jakie wspaniałe piosenki mi tu podałaś ^^. Oczywiście obczaję wszystkie i zapewne większość się niedługo pojawi c:
Dzięki gołompku (mogę tak mówić, nie? :D) za komentarz :*
Pozdrawiam, willownight <3
Huh, masz dwie fanki Green Day'a tutaj, więc możesz się skusić na wszystkie ich płyty... tylko z trylogii wybierz te najlepsze, bo ona ma swoje słabe kawałki :/ Dobra just kidding, ale duużoo GD poproszę.... i Eda. W sumie to jeszcze Billy talent - surennder, jest prześliczna.
UsuńWróć Surrender* To żeby nie spamić, to napiszę też tutaj komentarz prawowity, odnoszący się do rozdziału ;)
UsuńEch, nie mam talentu do pisania komentarzy, bo nigdy nie wiem od czego zacząć >.<
Może od Pakkuna? Pies nad psy, uwielbiam go. Och i scena, gdy Kakashi wychodził, Kurenai mruczała obelgami w jego stronę, a on "Ja ciebie też". Aaawww <3 No pięknie :D
Powiem Ci, że zatrzymali się w hotelu pierwszej klasy (y) Są w ogóle takie hotele na świecie? Matko, aż sobie wyobrażałam karaluchy wychodzące z wnyk ze ścian (wybujała wyobraźnia)
Smutno, że Kakashi ma takie sny o Rin. Kurcze, to musi być okropne uczucie, tak mieć w pamięci, gdy przebijałeś swoją przyjaciółkę chidori...
Prawie tak samo okropne jak otwarte złamanie. " Złamana kość udowa przebiła skórę i cienki materiał spodni, prezentując swoją biel całemu światu." Widzę, że kość udowa Kakashego ma fejma. Też musi mieć swoje pięć minut <3
Wiesz, co mnie zdziwiło? Jak Kakashi zareagował na to, że Jiraya przyniósł mu książkę "Dziękuję". Zwykłe "dziękuję". No aż mnie zamurowało i musiałam przeczytać to drugi raz! Kakashi, złamane kości źle na ciebie wpływają! Toshiro jest bossem, więc już go lubię. Taka słabość <3
Matko, jak to wszystko nieposkładane.
Wybacz za to, mam wyjątkowo dziwny humor (nigdy nie rób dwóch testów próbnych z matmy pod rząd... NIGDY)
Też mam egzamin, soł... noł jor pejn.
Dobra, kończę to, bo jest naprawdę źle.
Czirs! :*
Ps. (dobrze mi idzie to kończenie) arty z Anko i Orochimaru oraz z Toshiro wymiatają.
Haha, wiem :D. Green Day zagości na tej stronie, nie musicie się przejmować ^^. Kawałki Ed'a trochę mniej mi się podobają, bo to niekoniecznie mój styl. Wyjątek to oczywiście "I see fire", od którego się praktycznie uzależniłam. No i "A team", które za niedługo się pojawi ;). Który, która, które ... taa ... Ja chyba też nie mam weny do pisania komentów xD.
OdpowiedzUsuńKurenai? Anko, droga Grace, Anko xD. Haha, najlepsza odpowiedź na każdy hejt ^^. Taka urocza :). Pakkun jest świetny ^^. Ogólnie te wszystkie psiaki Kakasia wymiatają :3
Uwierz mi są. Miałam przyjemność spotkać się z jednym o podobnych warunkach ... No może nie aż tak tragicznych, ale wspaniałe nie były ... Ugh, złe wspomnienia wracają ...
Heh, karaluchy. Nie no, bez przesady. Tylko okna zabite deskami, odpadły tynk, migoczące lampy ... xD.
Rin ... Gorzej niż okropne. Szczególnie, że ... Ciii. Nie będę spoilerować własnego opowiadania xD.
Och, przy tym padłam: "Widzę, że kość udowa Kakashego ma fejma. Też musi mieć swoje pięć minut " xD. Serio. Zaczęłam się ryć do monitora xD. Kocham te twoje genialne uwagi <3.
Haha, no a co? Miał mu się rzucić do stóp i składać pokłony? XD Bez przesady, aż tak z nim źle nie jest xD.
To się bardzo cieszę ^^. Mimo, że jest antagonistą, to staram się go opisać w jak najlepszym świetle.
Oj tam. Nie przejmuj się :). Mi zawsze takie komentarze wychodzą xD.
Wow. 2 testy z maty? Nieźle. Ja na razie jestem na motywowaniu się do otwarcia czegokolwiek xD.
Tak, łączymy się razem w bólu xD.
Przyznam, że ten art z Anko i Orochimaru znalazłam tuż przed opublikowaniem i uznałam, że jest zajebisty <3.
~willownight :*
Rysiek zostań moim mężem! Jesteś zajebisty i uwięzi mi będę dobra żoną.
OdpowiedzUsuńDo rzeczy. Nie mogłam z tego jak jaka powiedział. Pilnuj jej żeby innym nie zrobiła krzywdy, czy jakoś tak. Xddd dobre. Mnie też,powinno tak pilnować. Wgl teraz to jest wesoła, happy i wgl rodzinka nawet pieska mają tak słodko.
Nawet geje na ciebie lecą. No uwielbiam go. Jest taki beztroski i fajny. Awww xD.
Ooo zawitali do,Suny. A ten Gaara się już,urodził no nie? Tylko ma kilka miesięcy. Aww mój mąż namber łan. <333
Kurde jaka walka. Co tu się działo. Panie. I jeszcze do tego czo ten Tygrys. Niby zły a jednak. Ale to jest Uchiha. Uchiha to cwele xd
Biedny znowu w szpitalu no kurde. Co on taki chotowitek. XD
Egzaminy gimbazjalne. Łącze się z tobą w bulu i nadzieji.
Także przeczytałam wszystko. Dodaje do linków no i czekam na next.
Baaajo
Hahaha, Rysio się zgodzi na pewno :D.
UsuńOch na razie jest słodka (no może nie do końca biorąc pod uwagę charakter Anko xD) rodzinka. A co potem będzie, zobaczy się :D. O, nawet nie jednego :P. Oprócz Pakkuna jest jeszcze Bull, Biszkopcik i inne, których sama nie pamiętam xD.
No właśnie taki miał być ^^. Też go uwielbiam <3. Ale chyba tylko my xD. A przynajmniej nikt inny nie chce się przyznać ;( xD.
Tak, Gaara już się urodził, tylko ma niecały roczek <3
To Gaara czy Ryś? XD
A widzisz ... Tygrys sam nie wie po kogo stronie stoi xD.
Tak, wiem. Uchiha to cwele xD.
Z tego co pamiętam, to Kakashi chyba po każdej poważniejszej misji lądował w szpitalu xD. No cóż .. bywa :P.
Nieeeee! Nie gadaj mi nawet o egzaminach xD. Zostały jeszcze 3 miesiące, aby coś ogarnąć. Mhm, już widzę jak ogarniam fizykę xD.
Gratulacje <3.
Pozdrawiam, willownight :*
Twój blog został wytypowany do konkursu na szablon miesiąca.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na naszym spisie.
Pozdrawiam!
http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com/
Jej! Dziękuję Sasame :*. Ale to wszystko zasługa wspaniałej Lee <3.
Usuń